sobota, 18 stycznia 2014

4. Żadna lekcja nie jest bezużyteczna.



- Naruto, nie ma łatwiejszego jutsu niż to. - Tsuyoi czuła się co najmniej dobrze na stanowisku trenera, przechadzając się nad siedzącym i skupionym blondynem - Żadnych pieczęci ani żmudnego kontrolowania czakry, rozumiesz?
- Hai! - Naruto przytaknął wyjątkowo entuzjastycznie i wiercił się na swoim miejscu, jednak dziewczyna zgromiła go od razu wzrokiem - Tsuyoi-sensei! - dodał szybko a białowłosa uśmiechnęła się dumnie.
- Nie ma więcej niż 10 użytkowników tej techniki. W sumie jest ona zakazana, bo może być niebezpieczna. - dziewczyna dobrze wiedziała jak doprowadzić blondyna to stanu, w którym aż drżał z podniecenia, a jeśli ona będzie jeszcze to przeciągać to chłopak umrze z niecierpliwości. Tsuyoi uśmiechnęła się pod nosem i specjalnie mówiła ciszej i wolniej, rozglądając się niespokojnie. - Potrafisz wykonywać Bunshin no Jutsu, a ja chciałam nauczyć Cię ulepszonej wersji tej techniki. Polega na tym, że twoje klony są całkiem cielesne i potrafią atakować wroga, a nawet wykonywać jutsu.
Naruto wytrzeszczył oczy i otworzył usta ze zdumienia.
- Żartujesz sobie? Skąd znasz taką technikę? To serio brzmi zakazanie'tte bayo!
- Tata i staruszek Sarutobi mnie w końcu dziś nauczyli. Potem Trzeci powiedział żebym przekazała to także tobie. Mówił coś, że to jutsu jest czakrochłonne i niewiele osób może go używać a ty jesteś jednym z tych ninja, którzy mają duże zasoby czakry, cytuję "Ale o tym innym razem". Nie przedłużając, Kage Bunshin nie ma typowych pieczęci, ręce należy złożyć tak...
Wieczór minął na treningu i ani się spostrzegli gdy zapadła ciemna noc. Tsuyoi pomyślała, że Jiraiya zaraz zacznie biegać jak oszalały po wiosce i będzie próbował ją znaleźć bo "na pewno coś stało się mojej małej córeczce". Zebrała z ziemi puste puszki po białej oranżadzie i ruszyła w stronę wioski.
- Trochę strasznie tu nocą, nie? - zapytała gdy przechodzili między gęstymi drzewami. Sowy huczały tajemniczo i wzbijały się niekiedy obijając skrzydłami o liście drzew, która zrywały się i powoli spadały błyszcząc w świetle księżyca, który tej nocy wyglądał jak rogalik ale nie był w ogóle zasłonięty chmurami. Niebo było czyste i pełne gwiazd.
Naruto przytaknął cicho, choć widać, że myślami był gdzie indziej; dziewczyna nie odzywała się bo twarz przyjaciela była skupiona.
- No... To czeka mnie wykład... - mruknęła gdy zobaczyła oświecone światło i przechadzającą się tam i z powrotem postać ojca. - Dobranoc, Naruto.
- Dobranoc, Tsuyoi-chan, naprawdę dziękuję za dzisiejszy trening. Postawię Ci za to ramen! - uśmiechnął się i powędrował w stronę swojego mieszkania a białowłosa wskoczyła szybko po schodach i uchyliła drzwi.
- Tadaima! - oznajmiła na tyle cicho by nie usłyszała ją mama a żeby usłyszał Jiraiya.
- Tsuyoi! Zaczynałem się martwić! - staruszek zareagował wyjątkowko spokojnie chodząc z kubkiem kawy po pokoju. Dziewczyna ściągnęła szybko buty i wyjęła sobie z lodówki zimny obiad.
- Przepraszam, trenowałam z Naruto, tak jak mi kazałeś - mruknęła przygotowując ryż.
- O, właśnie. Jak mu szło? - ożywił się trochę i usiadł przy stole oznajmiając tym samym, że "on też jest głodny, prosze mu przygotować jedzenie".
- Zadziwiająco dobrze... - powiedziała niepewnie.
- Och, to świetnie, świetnie - ucieszył się białowłosy miętoląc gazetę z jakimś kolorowym nagłówkiem. W kuchni zapadła głucha cisza przerwana tylko gwizdkiem czajnika.
- Tato?
- Mhm...?
- Nie zapytasz jak mnie poszło?
- Na pewno perfekcyjnie - rzucił czytając artykuł o najlepszych gorących źródłach w Kraju Ognia.
Tsuyoi milczała przez chwilę powstrzymują się przed wylaniem wody z ryżu na głowę ojca.
- Ciągle tylko "Naruto" i "Naruto". Może niekiedy zainteresuj się trochę bardziej MNĄ. Twoją córką! Halo, kojarzysz coś takiego? To taka miniaturowa wersja ciebie co biega niekiedy po domu albo prosi o nauczenie jakiejś techniki - mówiła szybko i kąśliwie; Orochimaru mógłby powiedzieć, że wręcz syczała jak wąż. - Co ty masz jakiś fetysz tego Naruto? I nie tylko ty! Mama, staruszek Sarutobi, Kakashi-kun, Iruka-sensei, wszyscy go tak doglądają! - Jiraiya aż podniósł wzrok znad gazety i przygotował się na nieuniknione, i wbrew pozorom nie chodziło tu o Tsunade, która zaraz obudzi się od wrzasków córki. - To przez to, że nie ma rodziców? Mnóstwo dzieciaków straciło rodziny  podczas ataku Dziewięcioogoniastego ale to na Naruto wszyscy się skupiają. A inni dorośli się go boją albo nazywają go potworem! Czuję się jakbym była jedyna, która nie wie ile to dwa plus dwa! Może ktoś mnie w końcu oświeci jaka straszna tajemnica się za tym kryje! - białowłosa spojrzała na ojca i świdrowała go wzrokiem, zaraz po tym jak ryż bezpiecznie wylądował w miskach i nie groziło mu rozgotowanie.
Jiraiya zerknął na córkę, która stała teraz podparta pod boki i wyglądała bardziej jak Tsunade, a nie jak on. Szczególnie gdy oczy po matce błyszczały niebezpiecznie i jakby groziły, że jeśli teraz nie powie wszystkiego to rozwali cały dom tym garnkiem, który trzyma w ręku.
-Uch. Jeśli już tak bardzo wdrążasz się w tą sprawę to dobrze, powiem Ci. Ale pamiętaj Tsuyoi, to jest tajemnica rangi 'A' więc nie możesz o tym mówić nawet zaufanym ludziom. Szczególnie, że jesteś na poziomie kiedy nie potrafisz rozróżnić który człowiek jest godny zaufania... - dziewczynka przytaknęła, znała powagę takich tajemnic i swoje poglądy w stosunku do ludzi. - Więc 13 lat temu, kiedy Kyuubi zaatakował Konohę zginęło wielu ludzi - to już wiesz. Prawdopodobnie wiesz także, że w tamtym czasie Hokage był niejaki Minato Namikaze. Był niegdyś nawet moim uczniem i pokładałem w nim wielkie nadzieje. W dniu ataku Dziewięcioogoniastego urodził mu się syn, matką była Kushina Uzumaki. - dopiero w tym momencie Tsuyoi wzdrygnęła się słysząc coś o czym wcześniej nie wiedziała, a co brzmiało w ogóle nieskładnie jak na jej dotychczasową wiedzę. - Syn dostał na imię Naruto a jego rodzice nie mogli cieszyć się nim długo - Minato zdecydował, że obroni wioskę, nawet za największą cenę - to był prawdziwy Hokage. Zapieczętował demona w swoim synu przypłacając to życiem swoim i żony. Od tamtego czasu Naruto ma w sobie Kyuubiego, jest jinchuriki. Rozumiesz? - Jiraiya skończył opowieść uwieńczając ją dopiciem kawy i odsunięciem gazety. W sumie nie oczekiwał odpowiedzi na ostatnie pytanie. Tak jak się spodziewał - córka była trochę otępiała i prawie wypuściła z rąk rondel.
- Czekaj... - zaczęła łapiąc powietrze. - Naruto jest synem czwartego? I ma w sobie kyuubiego? Żartujesz sobie?
Jiraiya uśmiechnął się tylko i wstał od stołu.
- W sumie może to dobry moment żeby Naruto się dowiedział? Chociaż... Lepiej jeszcze poczekać... - po czym odsunął cicho drzwi do sypialni i zniknął za nimi. - Oyasumi.
Tsuyoi spojrzała za ojcem, potem na dwie miski ryżu i znów za ojcem.
-Trzy, dwa, jeden...
Drzwi odsunęły się cicho i Jiraiya znów się w nich pojawił.
- Chciałeś być tak tajemniczy, że zapomniałeś o jedzeniu, wychodząc za szybko?
- Phi - prychnął białowłosy zagarnął swój ryż, parę pałeczek i wyślizgnął się znów do sypialni.
Córka zaśmiała się cicho i prawie zapomniałaby o historii ojca sprzed paru minut jednak siadając przy stole właśnie to zaprzątało jej myśli. Choć poukładała sobie wszystko to nadal nie dawało jej spokoju czemu nikt jeszcze nie uświadomił Naruto? To że ma w sobie demona nie jest rzeczą, którą się ukrywa niczym tajemnica jak się rodzą dzieci.
- Debile... - mruknęła wrzucając miskę do zlewu. Ona na pewno rządziłaby lepiej, gdyby oczywiście jej się chciało. Szła do łóżka zrzucając z siebie ubrania.
"Może jutro wybiorę się do gorących źródeł?" - myślała zawijając się w pierzynę. W sumie to wielki dzień, skończy akademię i zostanie geninem. Może nawet Naruto zostanie? Heh, nie żeby w niego wątpiła. On... będzie kimś wielkim. Niezależnie czy ma w sobie demona czy ciasteczko z lukrem....
- CÓRKO MOJA, TSUYOI - niski ale kobiecy głos zatrząsł meblami w domu.
- No co? Nie drzyj się, babo. - dziewczynka przykryła twarz poduszką bo jej matka rozsunęła chwilę wcześniej zasłony wpuszczając do pomieszczenia światło poranka.
- "No co"? Ty się do jasnej cholery pytasz jeszcze "no co"? Za 3 minuty powinnaś być w klasie. Masz szczęście, że zapomniałam czegoś z domu i jeszcze tu wróciłam!
Białowłosa poderwała się jak oparzona z łóżka i zanim otworzyła oczy już był ubrana.
- Dzięki, mamusiu! - wyskakiwała chwilę potem przez okno z kanapką w buzi.
- Najpierw "babo" a potem "mamusiu". Co za dziewczyna... - Hokage podparła się pod boki, ale uśmiechnęła pod nosem patrząc na znikającą sylwetkę dziewczyny, która jak zwykle obrała drogę po dachach domów.
- Przepraszam za spóźnienie! - Tsuyoi wpadła do pomieszczenia starając się nie rozwalić drzwi. Wyhamowała na Iruce, który zachwiał się ale nie upadł.
- Tsuyoi... Zajmij miejsce. Właśnie zaczynamy... - nauczyciel rozmasował brzuch, sprawdzając naiwnie czy wszystkie żebra ma całe.
- Po pierwsze, żadne z was nie musi się martwić. Każdy zdał testy. - w sali wybuchła wrzawa nie do opanowania. Każdy śmiał się, wzdychał z ulgą, przytulał się z przyjaciółmi - Spokojnie, spokojnie. Będę teraz wyczytywał nazwiska, którzy podejdą po opaski. Tym samym rozdzielę drużyny i każdej przydzielę opiekuna. Chciałbym jeszcze przypomnieć, że nie wszyscy, którzy ukończyli dziś akademię zostaną geninami. Od tego zależy jeszcze test, którym sprawdzi was wasz nowy opiekun. Zwykle na 20 osób daje rade 6 do 9 i najprawdopodobniej połowa z was będzie musiała próbować za rok, albo zapomnieć o byciu ninja. - po wrzawie, która trwała przed chwilą, cisza, ogarniająca salę była nie do zniesienia i aż odbijała się od ścian, zaczynając wwiercać się z czaszki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz