poniedziałek, 20 stycznia 2014

7. Gość w dom, ryo do sejfu.



Dzień był stanowczo zimniejszy niż wcześniejszy i każdy korzystał z przyjemnego ochłodzenia, odwracając zmęczoną twarz w stronę pochmurnego nieba. Nawet deszcz nikomu nie zrobiłby na złość, ale pomieszałby troszkę plany konoszańskiej młodzieży. Wśród tych od rana panowało niemałe poruszenie, ujawniające się wesołymi nowinkami, plotkami, radami odnośnie fryzur i grzecznego przywitania gości z Suny.
Tsuyoi obudziła się wyjątkowo późno, zła, że żaden z rodziców nie pofatygował się wcześniej, by grzecznie poinformować ją, że przyjęcie zaczyna się za niedługo. Nie powinna jednak mieć im tego za złe, bo Tsunade wybyła z domu wcześnie rano, a Jiraiya nadal spał i charczał, po nieprzespanej nocy.
Miała tylko jedną ładną sukienkę, którą wcześniejszego dnia ubrudziła przy stole, gdy zagapiła się na pewnego młodzieńca, a ryż oblany sosem spadł jej na kolana. W każdym razie zdecydowała, że po prostu ubierze się jak co dzień, nową opaskę przewiązując w pasie.
Wczoraj Tsunade przeszyła blaszkę na turkusowy materiał, który pasował do wisiorka po Pierwszym Hokage, z którym Tsuyoi się nie rozstawała. Teraz jej strój, dopełniony przez ten uroczy dodatek, wyglądał już całkiem dobrze. Mama kazała zmienić córce styl odkąd tylko dziewczyna zaczęła ubierać się sama, więc może ucieszy się z takiej radykalnej zmiany.
Białowłosa znów spróbowała rozczesać ptasie gniazdo, które układało jej się przez noc, związała kucyka czarną wstążką i wyszła z mieszkania. Zdecydowała, że śniadanie zje u Teuchiego.
Nie było nowością, że przed ladą budki z ramenem siedział już Naruto i pochłaniał drugą porcję.
- Hej, Pomarańczowy! - przywitała się i zamówiła ramen z podwójną porcją wołowiny.
- Cześć, Tsuyoi... - mruknął. Dziewczyna czuła, że Uzumaki nadal ma wąty o wczorajsze urodziny Homury, na które nie dostał zaproszenia.
- Łał, nigdy nie pomyślałabym, że będzie mi smutno, gdy nie powiesz do mnie „chan“ - zaśmiała się nerwowo i wlepiła wzrok w wyczyszczoną ladę. - Ej no, nie złość się.
- Co? Ja się nie złoszczę’tte bayo - spojrzał na nią z wyrzutem i dopiło wywar z dna miski. - Sakura chan wyciągnęła mnie rano z domu i kazała eskortować się do pobliskiej wioski, bo podobno tam sprzedają ładniejsze sukienki - ziewnął głośno i podał dziadkowi miskę. - Jestem wykończony, a normalnie to dopiero teraz bym wstał.
Tsuyoi uśmiechnęła się głupio i pokiwała ze zrozumieniem głową. Wiedziała, że Naruto zbyt lubi Haruno, by odmówić nawet takiej mordędze.
Do Ichiraku zajrzał jeszcze Mao Mao. Był cały czerwony, a gdy usiadł przy ladzie, próbował zamaskować drżenie rąk. Umknęło to oczom Tsuyoi, która teraz zagapiła się w parującą porcję swojego ramen, jednak Naruto był czujny:
- Pobiłeś się z Kibą, czy co?
Brunet zamówił specjalne ramen z rybą, jak zwykle wywołując zniesmaczenie nawet u Teuchiego, potem spojrzał na Uzumakiego i zmarszczył brwi.
- Żeby chociaż... - mruknął smutno. Tsuyoi podniosła głowę i z ustami pełnymi kluskami, zainteresowała się.
- Czooo? Mosze sie zakołałeś? -  odezwała się, plując na Naruto. Koci chłopak oblał się rumieńcem i pokręcił szybko głową.
- Po prostu martwię się, że nie zdam...
Naruto uśmiechnął się szeroko i klepnął chłopaka w plecy.
- Eee, tam! Yobidashi jest chyba spoko! Zawsze wszystkich przepuszcza’tte bayo! To my się powinniśmy martwić...
- A co cię w ogóle tak wzięło? - Naruto wytarła usta ręką i podziękowała dziadkowi za posiłek. - Zwykle się nie martwisz o takie rzeczy, nie?
Mao Mao pokiwał głową i westchnął. Faktycznie, zwykle najbardziej przejmował się czy na obiad dostanie rybę i czy szalik nie zaczepia mu się o krzaki.
- Sytuacja wyjątkowa. Od paru pokoleń nasz klan jest tak słaby, że członkowie ledwo kończą akademię, nie mówiąc o zostaniu chuuninem. Mój dziadek był pierwszym i ostatnim jouninem od spisanej historii rodu. Boję się, że skończę tak samo jak rodzice - sprzedając koty domowe, które tylko dobrze łapią myszy. Moim marzeniem jest zostać głową klanu, specjalnym jouninem, a może nawet hokage...
- Ej, od stołka hokage wara, bo będzie mój’tte bayo! - uniósł się Naruto, a brunet tylko skrzywił się i pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Hej, nie martw się, Mao! - Tsuyoi zrobiła krzepiącą minę i wstała. - Jestem pewna, że sobie poradzisz. Ten mały kotek nie da ci tak po prostu nie zdać - podrapała czarną panterę, która grzecznie siedziała przed budką. Zwierzę zamruczało i wygięło się w łuk. - Chodź, Naruto. Pójdziesz ze mną do apteki po nowe bandaże.
Blondyn zeskoczył z krzesełka, pomachał Mao Mao i pobiegł za Tsuyoi.
- Nowe bandaże? Łał, jak się stroić to się stroić, co?! Może ja powinienem założyć świeże bokserki’tte bayo?
~~~~~~~~~~~~~~~~

Teren akademii zmienił się nie do poznania. Pole treningowe było oświetlone licznymi, kolorowymi świecami zapachowymi i ogrodzone stołami z jedzeniem z całego świata. Przed budynkiem ustawiono scenę i parkiet do tańczenia, a miejscowa orkiestra właśnie wyjmowała instrumenty. Miała całą noc przygrywać smętny, ale nastrojowy jazz.
Tsuyoi, Naruto i Shikamaru westchnęli jednocześnie, urzeczeni. Dziewczynę przeszedł nawet przyjemny dreszcz. Nikt nie spodziewał się, że teren znienawidzonej szkoły może wyglądać tak pięknie.
Goście powoli się zbierali. Byli to uczniowie, świeży i starzy absolwenci, rodzice, nauczyciele, oraz parę ważnych osób z wioski. Zaproszeni z Suny się spóźniali, ale nikt nie zwracał na to uwagi.
Tsuyoi przyklepała grzywkę, poprawiła krawat Nary i pociągnęła bluzę Naruto, prostując ją pozornie. Powoli ruszyła przez parkiet, by minąć budynek i dojść do ich ulubionego otoczenia - stołów z jedzeniem. Większość osób jednak miała taki sam plan i przy zimnej płycie zgromadził się już spory tłumek. Przyjaciele próbowali wyhaczyć znajome twarze.
- Tsuuuuyoi chan! Naruto kun! Shikamaru kun! - rozległo się tuż przy ich uszach.
- Czemu, do cholery, do mnie też nie możecie powiedzieć już to głupie „kun“? - warknęła białowłosa i odwróciła się, ociągając. Za nią stały dwie, prawie identyczne postacie.
- Lee, Eye... No hej... - mruknęła, a Nara jej zawtórował. Naruto jak zwykle miał więcej entuzjazmu.
- Brewka i Pani Brewka! - ryknął wesoło i rzucił się w objęcia przyjaciół.
Rock Lee i Lucky Eye byli towarzyszami z drużyny Yukkiego. Było to naprawdę dziwne, przyszywane rodzeństwo, które wiecznie miało zbyt dużo entuzjazmu i za mało taktu czy ogłady. Na co dzień nie różnili się prawie w ogóle, jeśli nie liczyć figury i krótkich kucyków u dziewczyny, ale dziś ubrali się wyjątkowo strojnie. Ona miała uroczą, różową sukienkę z cekinami, a on frak z różową koszulą i krawat w czerwone groszki. Jak zwykle przyciągali wzrok.
- Yukki nas namówił, żebyśmy przyszli! - powiedział Lee.
- Zaciągnęliśmy jeszcze drużynę piątą! - dodała Eye.
- Och, Tenten też tu jest? - zainteresowała się Tsuyoi i zaczęła rozglądać uważnie. Nigdzie jednak nie zauważyła znajomej.
- Tak, chyba przed akademią. A co Sasuke? - Eye aż podskoczyła z podniecenia i zaczęła niespokojnie poprawiać sukienkę. Tsuyoi nigdy nie zrozumiała i pewnie nie zrozumie jej obsesji na punkcie tego chłopaka, chociaż całkiem zabawnie było obserwować jej zaloty.
Drużyna siódma wzruszyła ramionami, bo nie minęli się z żadnym z Uchihów i dziękowali za to bogom. Ich szczęście jednak nie trwało długo.
- Witajcie. - do drużyny szóstej i siódmej podszedł starszy brat Sasuke. - Szukam Yamanaki Ino. Słyszałem, że mój braciszek będzie z nią w drużynie - uśmiechnął się miło do towarzystwa, a wszyscy tylko zaśmiali się zakłopotani. Itachi od zawsze budził w nich podziw, ale także dziwny strach i niepokój. Niektórzy bali się, że w jednej sekundzie się uśmiecha, by drugiej wyjąć nóż i wymordować okolicę. Był dziwnym człowiekiem, ale nie można mu było zarzucić mieszanych uczuć wobec Sasuke. Itachi zawsze trwał u boku swego młodszego brata, aż miło było popatrzeć.
- Chyba Ino san właśnie szuka Sasuke - Rock wskazał na blondynkę, która kręciła się niespokojnie po okolicy. - Tak samo jak Sakura san i pewnie większość dziewczyn... Nawet Ey... - nie dokończył, bo siostra minęła go z prędkością strzały i sama zaczęła zaglądać pod wszystkie stoły. Lee tylko pokręcił głową, uśmiechając się głupio.
- Ten mój głupi młodszy braciszek... Pewnie wstydzi się przyjść. Och, on jest taki nieśmiały - Itachi zrobił zamyśloną minę i po chwili już go nie było. Rock też się pożegnał, mówiąc, że idzie spróbować ostrego curry, a drużyna siódma znów została sama.
- Piaskowych nadal nie ma’tte bayo. Co oni, zgubili się na prostej drodze przez pustynię?
- Nikt nie będzie po nich płakał - warknęła Tsuyoi i podeszła powoli do stołu z napojami.
- Nie jesteś zbyt tolerancyjna, co? - odezwał się Shikamaru ze złośliwą miną. - Bardziej kłopotli... Ej, nie lej tego. To jest sake! - oburzył się i wyrwał jej butelkę z rąk.
- Cicho, debilu, bo ktoś usłyszy - syknęła i obejrzała się przez ramię z konspiracyjną miną. Zabrała Narze alkohol i z ostentacyjnym łomotem odstawiła na stół, prychając jak Mao Mao. - Nie jesteś moją matką.
Shikamaru wywrócił oczami i zauważył, że od jakiejś chwili nie stoi z nimi Naruto. Okazało się, że właśnie próbował rozmawiać Hinatą, nie licząc,  że rozmowa jak zwykle składała się na:
- Naruto kunnnn...
- Tak?
- N... Naruto... Kun...
- Tak?
- Ja...
- Tak?
- Naruto kun...
Nara więc też skinął Tsuyoi, upominając ją, żeby nie tykała sake, bo skończy jak matka, a potem ulotnił się do cichego kąta, w którym siedział już Choji i zajadał się własnymi chipsami i tym, co zgarnął ze stołu. Oni od zawsze dobrze się dogadywali, albo częściej - dobrze im się milczało we własnym towarzystwie. Tsuyoi miała tak z Yukkim, a Naruto z Saiem - dziwnym chłopakiem, który rzadko pojawiał się w wiosce. Był niewiele starszy, a należał do ANBU i zwykle wybywał na parotygodniowe misje. Naruto często się z nim sprzeczał i przekomarzał, ale jednak mogli na siebie liczyć.
Tsuyoi odprowadziła Shikamaru wzrokiem, pokazała Hinacie kciuk w górę i ze szklanką soku ruszyła przed budynek. Nikt nie musiał wiedzieć, że zdąrzyła już wlać sobie trochę sake. Bycie córką Tsunade zobowiązuje.
Przed akademią było więcej osób, a większość wyglądała, jakby czekała na przybycie gości specjalnych. Tutaj też zobaczyła Nejiego, Tenten i Skurge - drużynę piątą. Owa grupka była naprawdę uciążliwym towarzystwem, gdy dodawało się jeszcze ich senseiów: Papierowych Braci, z którymi Tsuyoi miała do czynienia choćby na egzaminie. Drużyna szósta też nie należała do normalnych, ale ich osobliwość była nawet przyjemna i zabawna. W drużynie piątej Neji popisywał się przed dziewczynami, zawsze jednak najgłośniej się tego wypierając. Tenten i Skurge popisywały się między sobą i przed Nejim, w którym były mnie lub bardziej otwarcie zadurzone. Do tego Bracia popisywali się przed całym światem. I tak rodziła się drużyna, napełniona niebywałym jadem, gdzie każdy nie powstrzymywał się od złośliwości, czy poniżania. Każda postać z osoba była całkiem miłym człowiekiem, z którym można było normalnie pogadać, jednak w ogóle nie potrafili działać jako drużyna. Pewnie to było powodem, dla którego żaden z dzieciaków nie zdał egzaminu na chuunina, a Bracia od paru lat prosili się o rangi specjalnych jouninów.
Tenten i Skurge bardzo zaciekle się kłóciły, a Neji próbował je właśnie uspokoić, przy okazji starając się nie wybuchnąć. Tsuyoi zdecydowała, że jeszcze nie czas im przeszkadzać, więc zaczęła w tłumie szukać kogoś innego.
Mao Mao urządził sobie z Kibą konkurs taneczny i przepychali się na parkiecie jak szaleni. Gdzieś przemknęła Karin - ciotka Naruto. Tak naprawdę nie była od nich wiele starsza, ale blondyn nie potrafił nie traktować jej jak opiekunki, a nawet matki zastępczej. Oprócz niej miał jeszcze tylko Nagato, a on był niezłym dziwakiem i rzadko bywał w domu, bo pracował dla Akatsuki.
Przywitała się szybko z Wężowym Rodzeństwem, Trzecim, starszyzną, nauczycielami, Kobukim, Shino i jego siostrzyczką, przy której została chwilę, urzeczona. Na ogół, Tsuyoi nie przepadała za dzieci, ale Mushi - mała Aburame - była tak rozkoszna, niewinna i wierna bratu, że aż odbierało dech. Sam Shino przy niej zmieniał się nie do poznania - stawał się dość pogodnym, kochanym braciszkiem, który chętnie próbował znajdować odpowiedzi na jej głupiutkie pytania pokroju „czemu niebo jest niebieskie?“. Mushi miała z trzy własne robaczki, wszystkie nazwała i traktowała jak przyjaciółki, choć często wyglądało to niepokojąco.
- Już tu są! - ryknął ktoś z oddali. Naruto i większość osób przeszli na przód budynku.
- Mam złe przeczucie’tte bayo...
- Też to czujesz? - Tsuyoi spojrzała na niego z przerażeniem. Coś mówiło jej, że dziś na jaw wyjdzie to, co nie powinno, że padną niepotrzebne słowa, a niewinni ludzie zostaną zranieni. A to tylko parę shinobi z Suny przybyło na przyjęcie z okazji zakończenia Akademii.
Na horyzoncie pojawiło się siedem postaci, w tym jeden dorosły.
Niski chłopak z czerwoną czupryną i strasznym spojrzeniem, dziewczyna z blond kucykami, postać odziana w czerń, poważny chłopiec w okularach, urocza, rudowłosa dziewczynka i niewielki, przestraszony dzieciak, o dziewczęcej urodzie.

4 komentarze:

  1. Poszukujesz szablonu?
    Zapraszamy na nową szabloniarnię!
    http://szablony-cheylachan.blogspot.com/
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemka! Nominowałam Cię do Liebster Award. Szczegóły u mnie : crystal-ninja.blogspot.com

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż normalnie mnie ściska, że nikt nie skomentował jeszcze tego bloga w porządny sposób. masz niezły pomysł na opowiadanie. bardzo lubię taką zabawę historią w Naruto i wszelkie alternatywne prowadzenie wątku. mam nadzieję, że wrócisz i dopiszesz ciąg dalszy bo niesamowicie mnie to wciągnęło.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny na kontynuację :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Do jest intrygujace - kiedy kontynucja ?

    OdpowiedzUsuń