poniedziałek, 20 stycznia 2014

7. Gość w dom, ryo do sejfu.



Dzień był stanowczo zimniejszy niż wcześniejszy i każdy korzystał z przyjemnego ochłodzenia, odwracając zmęczoną twarz w stronę pochmurnego nieba. Nawet deszcz nikomu nie zrobiłby na złość, ale pomieszałby troszkę plany konoszańskiej młodzieży. Wśród tych od rana panowało niemałe poruszenie, ujawniające się wesołymi nowinkami, plotkami, radami odnośnie fryzur i grzecznego przywitania gości z Suny.
Tsuyoi obudziła się wyjątkowo późno, zła, że żaden z rodziców nie pofatygował się wcześniej, by grzecznie poinformować ją, że przyjęcie zaczyna się za niedługo. Nie powinna jednak mieć im tego za złe, bo Tsunade wybyła z domu wcześnie rano, a Jiraiya nadal spał i charczał, po nieprzespanej nocy.
Miała tylko jedną ładną sukienkę, którą wcześniejszego dnia ubrudziła przy stole, gdy zagapiła się na pewnego młodzieńca, a ryż oblany sosem spadł jej na kolana. W każdym razie zdecydowała, że po prostu ubierze się jak co dzień, nową opaskę przewiązując w pasie.
Wczoraj Tsunade przeszyła blaszkę na turkusowy materiał, który pasował do wisiorka po Pierwszym Hokage, z którym Tsuyoi się nie rozstawała. Teraz jej strój, dopełniony przez ten uroczy dodatek, wyglądał już całkiem dobrze. Mama kazała zmienić córce styl odkąd tylko dziewczyna zaczęła ubierać się sama, więc może ucieszy się z takiej radykalnej zmiany.
Białowłosa znów spróbowała rozczesać ptasie gniazdo, które układało jej się przez noc, związała kucyka czarną wstążką i wyszła z mieszkania. Zdecydowała, że śniadanie zje u Teuchiego.
Nie było nowością, że przed ladą budki z ramenem siedział już Naruto i pochłaniał drugą porcję.
- Hej, Pomarańczowy! - przywitała się i zamówiła ramen z podwójną porcją wołowiny.
- Cześć, Tsuyoi... - mruknął. Dziewczyna czuła, że Uzumaki nadal ma wąty o wczorajsze urodziny Homury, na które nie dostał zaproszenia.
- Łał, nigdy nie pomyślałabym, że będzie mi smutno, gdy nie powiesz do mnie „chan“ - zaśmiała się nerwowo i wlepiła wzrok w wyczyszczoną ladę. - Ej no, nie złość się.
- Co? Ja się nie złoszczę’tte bayo - spojrzał na nią z wyrzutem i dopiło wywar z dna miski. - Sakura chan wyciągnęła mnie rano z domu i kazała eskortować się do pobliskiej wioski, bo podobno tam sprzedają ładniejsze sukienki - ziewnął głośno i podał dziadkowi miskę. - Jestem wykończony, a normalnie to dopiero teraz bym wstał.
Tsuyoi uśmiechnęła się głupio i pokiwała ze zrozumieniem głową. Wiedziała, że Naruto zbyt lubi Haruno, by odmówić nawet takiej mordędze.
Do Ichiraku zajrzał jeszcze Mao Mao. Był cały czerwony, a gdy usiadł przy ladzie, próbował zamaskować drżenie rąk. Umknęło to oczom Tsuyoi, która teraz zagapiła się w parującą porcję swojego ramen, jednak Naruto był czujny:
- Pobiłeś się z Kibą, czy co?
Brunet zamówił specjalne ramen z rybą, jak zwykle wywołując zniesmaczenie nawet u Teuchiego, potem spojrzał na Uzumakiego i zmarszczył brwi.
- Żeby chociaż... - mruknął smutno. Tsuyoi podniosła głowę i z ustami pełnymi kluskami, zainteresowała się.
- Czooo? Mosze sie zakołałeś? -  odezwała się, plując na Naruto. Koci chłopak oblał się rumieńcem i pokręcił szybko głową.
- Po prostu martwię się, że nie zdam...
Naruto uśmiechnął się szeroko i klepnął chłopaka w plecy.
- Eee, tam! Yobidashi jest chyba spoko! Zawsze wszystkich przepuszcza’tte bayo! To my się powinniśmy martwić...
- A co cię w ogóle tak wzięło? - Naruto wytarła usta ręką i podziękowała dziadkowi za posiłek. - Zwykle się nie martwisz o takie rzeczy, nie?
Mao Mao pokiwał głową i westchnął. Faktycznie, zwykle najbardziej przejmował się czy na obiad dostanie rybę i czy szalik nie zaczepia mu się o krzaki.
- Sytuacja wyjątkowa. Od paru pokoleń nasz klan jest tak słaby, że członkowie ledwo kończą akademię, nie mówiąc o zostaniu chuuninem. Mój dziadek był pierwszym i ostatnim jouninem od spisanej historii rodu. Boję się, że skończę tak samo jak rodzice - sprzedając koty domowe, które tylko dobrze łapią myszy. Moim marzeniem jest zostać głową klanu, specjalnym jouninem, a może nawet hokage...
- Ej, od stołka hokage wara, bo będzie mój’tte bayo! - uniósł się Naruto, a brunet tylko skrzywił się i pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Hej, nie martw się, Mao! - Tsuyoi zrobiła krzepiącą minę i wstała. - Jestem pewna, że sobie poradzisz. Ten mały kotek nie da ci tak po prostu nie zdać - podrapała czarną panterę, która grzecznie siedziała przed budką. Zwierzę zamruczało i wygięło się w łuk. - Chodź, Naruto. Pójdziesz ze mną do apteki po nowe bandaże.
Blondyn zeskoczył z krzesełka, pomachał Mao Mao i pobiegł za Tsuyoi.
- Nowe bandaże? Łał, jak się stroić to się stroić, co?! Może ja powinienem założyć świeże bokserki’tte bayo?
~~~~~~~~~~~~~~~~

Teren akademii zmienił się nie do poznania. Pole treningowe było oświetlone licznymi, kolorowymi świecami zapachowymi i ogrodzone stołami z jedzeniem z całego świata. Przed budynkiem ustawiono scenę i parkiet do tańczenia, a miejscowa orkiestra właśnie wyjmowała instrumenty. Miała całą noc przygrywać smętny, ale nastrojowy jazz.
Tsuyoi, Naruto i Shikamaru westchnęli jednocześnie, urzeczeni. Dziewczynę przeszedł nawet przyjemny dreszcz. Nikt nie spodziewał się, że teren znienawidzonej szkoły może wyglądać tak pięknie.
Goście powoli się zbierali. Byli to uczniowie, świeży i starzy absolwenci, rodzice, nauczyciele, oraz parę ważnych osób z wioski. Zaproszeni z Suny się spóźniali, ale nikt nie zwracał na to uwagi.
Tsuyoi przyklepała grzywkę, poprawiła krawat Nary i pociągnęła bluzę Naruto, prostując ją pozornie. Powoli ruszyła przez parkiet, by minąć budynek i dojść do ich ulubionego otoczenia - stołów z jedzeniem. Większość osób jednak miała taki sam plan i przy zimnej płycie zgromadził się już spory tłumek. Przyjaciele próbowali wyhaczyć znajome twarze.
- Tsuuuuyoi chan! Naruto kun! Shikamaru kun! - rozległo się tuż przy ich uszach.
- Czemu, do cholery, do mnie też nie możecie powiedzieć już to głupie „kun“? - warknęła białowłosa i odwróciła się, ociągając. Za nią stały dwie, prawie identyczne postacie.
- Lee, Eye... No hej... - mruknęła, a Nara jej zawtórował. Naruto jak zwykle miał więcej entuzjazmu.
- Brewka i Pani Brewka! - ryknął wesoło i rzucił się w objęcia przyjaciół.
Rock Lee i Lucky Eye byli towarzyszami z drużyny Yukkiego. Było to naprawdę dziwne, przyszywane rodzeństwo, które wiecznie miało zbyt dużo entuzjazmu i za mało taktu czy ogłady. Na co dzień nie różnili się prawie w ogóle, jeśli nie liczyć figury i krótkich kucyków u dziewczyny, ale dziś ubrali się wyjątkowo strojnie. Ona miała uroczą, różową sukienkę z cekinami, a on frak z różową koszulą i krawat w czerwone groszki. Jak zwykle przyciągali wzrok.
- Yukki nas namówił, żebyśmy przyszli! - powiedział Lee.
- Zaciągnęliśmy jeszcze drużynę piątą! - dodała Eye.
- Och, Tenten też tu jest? - zainteresowała się Tsuyoi i zaczęła rozglądać uważnie. Nigdzie jednak nie zauważyła znajomej.
- Tak, chyba przed akademią. A co Sasuke? - Eye aż podskoczyła z podniecenia i zaczęła niespokojnie poprawiać sukienkę. Tsuyoi nigdy nie zrozumiała i pewnie nie zrozumie jej obsesji na punkcie tego chłopaka, chociaż całkiem zabawnie było obserwować jej zaloty.
Drużyna siódma wzruszyła ramionami, bo nie minęli się z żadnym z Uchihów i dziękowali za to bogom. Ich szczęście jednak nie trwało długo.
- Witajcie. - do drużyny szóstej i siódmej podszedł starszy brat Sasuke. - Szukam Yamanaki Ino. Słyszałem, że mój braciszek będzie z nią w drużynie - uśmiechnął się miło do towarzystwa, a wszyscy tylko zaśmiali się zakłopotani. Itachi od zawsze budził w nich podziw, ale także dziwny strach i niepokój. Niektórzy bali się, że w jednej sekundzie się uśmiecha, by drugiej wyjąć nóż i wymordować okolicę. Był dziwnym człowiekiem, ale nie można mu było zarzucić mieszanych uczuć wobec Sasuke. Itachi zawsze trwał u boku swego młodszego brata, aż miło było popatrzeć.
- Chyba Ino san właśnie szuka Sasuke - Rock wskazał na blondynkę, która kręciła się niespokojnie po okolicy. - Tak samo jak Sakura san i pewnie większość dziewczyn... Nawet Ey... - nie dokończył, bo siostra minęła go z prędkością strzały i sama zaczęła zaglądać pod wszystkie stoły. Lee tylko pokręcił głową, uśmiechając się głupio.
- Ten mój głupi młodszy braciszek... Pewnie wstydzi się przyjść. Och, on jest taki nieśmiały - Itachi zrobił zamyśloną minę i po chwili już go nie było. Rock też się pożegnał, mówiąc, że idzie spróbować ostrego curry, a drużyna siódma znów została sama.
- Piaskowych nadal nie ma’tte bayo. Co oni, zgubili się na prostej drodze przez pustynię?
- Nikt nie będzie po nich płakał - warknęła Tsuyoi i podeszła powoli do stołu z napojami.
- Nie jesteś zbyt tolerancyjna, co? - odezwał się Shikamaru ze złośliwą miną. - Bardziej kłopotli... Ej, nie lej tego. To jest sake! - oburzył się i wyrwał jej butelkę z rąk.
- Cicho, debilu, bo ktoś usłyszy - syknęła i obejrzała się przez ramię z konspiracyjną miną. Zabrała Narze alkohol i z ostentacyjnym łomotem odstawiła na stół, prychając jak Mao Mao. - Nie jesteś moją matką.
Shikamaru wywrócił oczami i zauważył, że od jakiejś chwili nie stoi z nimi Naruto. Okazało się, że właśnie próbował rozmawiać Hinatą, nie licząc,  że rozmowa jak zwykle składała się na:
- Naruto kunnnn...
- Tak?
- N... Naruto... Kun...
- Tak?
- Ja...
- Tak?
- Naruto kun...
Nara więc też skinął Tsuyoi, upominając ją, żeby nie tykała sake, bo skończy jak matka, a potem ulotnił się do cichego kąta, w którym siedział już Choji i zajadał się własnymi chipsami i tym, co zgarnął ze stołu. Oni od zawsze dobrze się dogadywali, albo częściej - dobrze im się milczało we własnym towarzystwie. Tsuyoi miała tak z Yukkim, a Naruto z Saiem - dziwnym chłopakiem, który rzadko pojawiał się w wiosce. Był niewiele starszy, a należał do ANBU i zwykle wybywał na parotygodniowe misje. Naruto często się z nim sprzeczał i przekomarzał, ale jednak mogli na siebie liczyć.
Tsuyoi odprowadziła Shikamaru wzrokiem, pokazała Hinacie kciuk w górę i ze szklanką soku ruszyła przed budynek. Nikt nie musiał wiedzieć, że zdąrzyła już wlać sobie trochę sake. Bycie córką Tsunade zobowiązuje.
Przed akademią było więcej osób, a większość wyglądała, jakby czekała na przybycie gości specjalnych. Tutaj też zobaczyła Nejiego, Tenten i Skurge - drużynę piątą. Owa grupka była naprawdę uciążliwym towarzystwem, gdy dodawało się jeszcze ich senseiów: Papierowych Braci, z którymi Tsuyoi miała do czynienia choćby na egzaminie. Drużyna szósta też nie należała do normalnych, ale ich osobliwość była nawet przyjemna i zabawna. W drużynie piątej Neji popisywał się przed dziewczynami, zawsze jednak najgłośniej się tego wypierając. Tenten i Skurge popisywały się między sobą i przed Nejim, w którym były mnie lub bardziej otwarcie zadurzone. Do tego Bracia popisywali się przed całym światem. I tak rodziła się drużyna, napełniona niebywałym jadem, gdzie każdy nie powstrzymywał się od złośliwości, czy poniżania. Każda postać z osoba była całkiem miłym człowiekiem, z którym można było normalnie pogadać, jednak w ogóle nie potrafili działać jako drużyna. Pewnie to było powodem, dla którego żaden z dzieciaków nie zdał egzaminu na chuunina, a Bracia od paru lat prosili się o rangi specjalnych jouninów.
Tenten i Skurge bardzo zaciekle się kłóciły, a Neji próbował je właśnie uspokoić, przy okazji starając się nie wybuchnąć. Tsuyoi zdecydowała, że jeszcze nie czas im przeszkadzać, więc zaczęła w tłumie szukać kogoś innego.
Mao Mao urządził sobie z Kibą konkurs taneczny i przepychali się na parkiecie jak szaleni. Gdzieś przemknęła Karin - ciotka Naruto. Tak naprawdę nie była od nich wiele starsza, ale blondyn nie potrafił nie traktować jej jak opiekunki, a nawet matki zastępczej. Oprócz niej miał jeszcze tylko Nagato, a on był niezłym dziwakiem i rzadko bywał w domu, bo pracował dla Akatsuki.
Przywitała się szybko z Wężowym Rodzeństwem, Trzecim, starszyzną, nauczycielami, Kobukim, Shino i jego siostrzyczką, przy której została chwilę, urzeczona. Na ogół, Tsuyoi nie przepadała za dzieci, ale Mushi - mała Aburame - była tak rozkoszna, niewinna i wierna bratu, że aż odbierało dech. Sam Shino przy niej zmieniał się nie do poznania - stawał się dość pogodnym, kochanym braciszkiem, który chętnie próbował znajdować odpowiedzi na jej głupiutkie pytania pokroju „czemu niebo jest niebieskie?“. Mushi miała z trzy własne robaczki, wszystkie nazwała i traktowała jak przyjaciółki, choć często wyglądało to niepokojąco.
- Już tu są! - ryknął ktoś z oddali. Naruto i większość osób przeszli na przód budynku.
- Mam złe przeczucie’tte bayo...
- Też to czujesz? - Tsuyoi spojrzała na niego z przerażeniem. Coś mówiło jej, że dziś na jaw wyjdzie to, co nie powinno, że padną niepotrzebne słowa, a niewinni ludzie zostaną zranieni. A to tylko parę shinobi z Suny przybyło na przyjęcie z okazji zakończenia Akademii.
Na horyzoncie pojawiło się siedem postaci, w tym jeden dorosły.
Niski chłopak z czerwoną czupryną i strasznym spojrzeniem, dziewczyna z blond kucykami, postać odziana w czerń, poważny chłopiec w okularach, urocza, rudowłosa dziewczynka i niewielki, przestraszony dzieciak, o dziewczęcej urodzie.

sobota, 18 stycznia 2014

6. Na przyjęciach grzecznie kłam.


- Hm. Ciekawe jacy są Ci ludzie z Suny. Pewnie to straszne snobki.
- Tsuyoi, nie możesz być od razu taka sceptyczna. Może akurat będą mili - uśmiechnął się Naruto, jak zwykle przekonany o niewinności i dobroci świata.
- Mhm, już to widzę. To, że mamy z nimi sojusz, nie oznacza, że każdy gościu z Piasku powita nas chrzanem i solą.
- Chlebem i solą - wtrącił się Shikamaru i zaraz wywrócił oczami. - Ale to kłopotliwe! To całe zakończenie! - jęknął.
Blondyn i białowłosa przytaknęli mu z nietęgimi minami. Dało się jednak zauważyć (i usłyszeć), że niektórzy bardzo cieszą się z takiego obrotu wydarzeń.
- Jak założę tą sukienkę to Sasuke nie będzie mógł oderwać ode mnie oczu!
- Eech? Nie jest trochę za krótka? To dość formalne przyjęcie.
- Kto to mówi? Pewnie nałożysz sobie na twarz tyle tuszu, że rzęsy Ci odpadną!
Drużyna siedem spojrzała po sobie i uśmiechając się nad głupotą innych ludzi, skręcili w uliczkę prowadzącą do domu Shikamaru. Potem Nara pożegnał się z nimi i odszedł.
- Jakie to cudowne uczucie, że nie będzie trzeba chodzić już na lekcje. Zapamiętywać materiału i zdawać testów.
- Naruto. Ty i tak nie chodziłeś na lekcje, nie zapamiętywałeś materiału i nie zdawałeś testów - westchnęła Tsuyoi i spojrzała w niebo.
Było trochę po południu, więc zostawał im cały dzień wolny i teoretycznie bardzo chętnie spędziłaby go w pokoju, leżąc w łóżku, ewentualnie nad rzeką, leżąc pod drzewem.
- Idziesz na ramen? - spytał blondyn i już skierował się w stronę Ichiraku.
- Przykro mi. Dziś muszę spasować. Dziadek Homura ma urodziny i muszę z rodziną iść złożyć mu życzenia.
- Ach tak... To może zaproszę Shika...
- Jego rodzina też... No wiesz. Będzie składać mu życzenia.
- Ta... No to pójdę sam. Trzymaj się - odwrócił się na pięcie z miną zbitego psa i odszedł.
- Wybacz, Naruto! Wynagrodzę Ci to! - krzyknęła jeszcze za nim i skierowała się w stronę swojego domu.
Pogoda wyglądała na zbyt piękną, by ludzie przejmowali się urodzinami jakiegoś starego dziadka. Tsuyoi i reszta wioski chętnie by o nich zapomnieli i zajęli się czymś przyjemniejszym niż sztuczne uśmiechy i fałszywe życzenia. Na pewno nawet sama Tsunade wolałaby siedzieć w swoim gabinecie i udawać, że pracuje.
- Kakashi też tam będzie? - spytała, gdy mama próbowała uczesać jej włosy.
- Kakashi sensei, od dzisiaj - zganiła ją kobieta i mocniej przycisnęła szczotkę do jej nierozczesywalnej fryzury po tacie. W końcu udało jej się choć trochę ją przylizać. - Tak, na pewno będzie.
- A rodzina wujka Orochimaru?
- Też przyjdą. Pewnie też wszystkie głowy klanów wraz z żonami i dziećmi. Ech, i jeszcze to jutrzejsze przyjęcie...
Jiraiya wypadł z pokoju, próbując wcisnąć na siebie spodnie od garnituru.
- Mniej marudzenia, więcej przygotowywania się! Odfajkujemy życzonka dla Homury i dopiero jutro się zabawimy! Będzie niezła imprezka!
Tsuyoi spojrzała na niego błagalnie, wzrokiem "tato, proszę, nie próbuj zachowywać się luzacko, bo Ci nie wychodzi...". Chwyciła swój ochraniacz z turkusowym materiałem i przewiązała go w pasie.
Gdy rodzina była już gotowa (nie licząc, że białowłosy musiał jednak założyć jakieś inne spodnie, bo te od garnituru rozpruły się na pół), wyszła z domu i skierowała się do niewielkiej posiadłości pana Homury, przed którą został ustawiony stół z jedzeniem i paroma tuzinami poduszek.
Atmosfera była dość napięta. W końcu było to prawie jak przyjęcie rodzinne - tylko nie z rodziną. Każdy formalnie się witał, składał dziadkowi życzenia, zasiadał do stołu i wpatrywał się w jedzenie, próbując wymyślić plan jak się stamtąd wynieść, lub znaleźć sposób by mieć do wszystko z głowy.
- Witaj, Tsssuyoi. - obok dziewczynki pojawiło się Wężowe Rodzeństwo lub, jak kto woli, Hebiki i Hebiko. - Sssłyszeliśmy, że  ukończyłaś akademię. Ressspekt - uśmiechnęli się tak, jak tylko węże mogły się uśmiechać. Było w nich coś odpychającego i chodzi głównie o te charakterystyczne syki wydawane przy ich wypowiedziach, oraz trupio białą skórę w kontraście z czarnymi włosami. Z wyglądy całkowicie wdali się w ojca. Z charakterów w sumie też. Równie mocno wprawiali rozmówcę w zakłopotanie i dezorientację.
- Dzięki. Ale co mi tam do was. Gdzie wujek? - wyjrzała zza nich, szukając w tłumie ich dokładnej kopii, jednak owej nie zauważyła.
Hebiko odezwała się pierwsza.
- Jest na misssji do jutra.
- Pewnie nie zdąży na przyjęcie. Rosssczarowana? - dodał Hebiki. Tsuyoi naprawdę nigdy nie wiedziała kiedy mówi ironicznie, a kiedy śmiertelnie poważnie próbuje zrobić jej na złość. A może po prostu dobierał słowa tak, by móc więcej syczeć?
- Nie za bardzo - mruknęła zgodnie z prawdą. Nie żeby nie lubiła wujka Orochimaru, ale parę dni bez niego mogło tylko przynieść ulgę. - Wybaczcie, teraz moja kolejka do tego głupiego wręczania prezentów - ukłoniła się szybko i odeszła w stronę Tsunade, która właśnie wyciągała ręcę z ładnie owiniętą paczuszką. Dziewczynka nie miałą pojęcia jaki prezent wręczają, ale ustawiła się przy ojcu i ukłoniła nisko, okazując ogrom szacunku, jakim darzyła Homurę.
- Dziękuję, Tsunade, Jiraiya... I ty Tsuyoi... Naprawdę rośniesz jak na drożdżach - rozciągnął swoje pomarszczone usta w starczym uśmiechu, który w ogóle nie pasował do jego twarzy.
- Pamiętam, jakby to było wczoraj... - nagle, jak spod ziemi, wyrósł Kakashi i przymknięciem jednego oka wyraził uśmiech. Lewą ręką obejmował wysokiego młodzieńca, który miał taką samą, znudzoną minę jak zwykle posiadał Hatake. - Kiedy mój mały Yuuki... - przycisnął chłopaka mocniej do siebie, a ten tylko jęknął.
- ...I Tsuyoi - podchwycił Jiraiya. - Planowali, że kiedyś się pobiorą! Jednego razu nawet...
- Tato! - białowłosa kopnęła go w kostkę i odepchnęła kawałek dalej, tak by stracił kontakt zarówno z Kakashim, jak i z Homurą, który zaczął chichotać pod nosem.
- No co? Nie tak było? - oburzył się starzec i posłał przyjacielowi jeszcze jeden głupi uśmiech.
- Idź lepiej kontroluj czy się mamie w dekolt nie patrzą. Pan Hyuuga już coś z Byakuganem kombinuje!
- Co? Już ja mu... - rozejrzał się, podwinął rękawy i tyle Tsuyoi go widziała. Modliła się tylko w duchu, by zaraz nie wymyślił jakiejś bójki.
Ruszyła powoli w stronę stołu z jedzeniem. Miała zamiar zająć jakiejś miejsce z brzegu i schować się na nim do końca tego pseudoprzyjęcia.
Usłyszała bardzo entuzjastyczne powitanie kogoś, potem więcej entuzjazmu, a potem coś wybuchło i już wiedziała, że to Akatsuki też przyszło złożyć życzenia Homurze. Przynajmniej tyle członków ile akurat było w wiosce.
Rzadko można było spotkać kompletne Akatsuki, ale było warto czekać do jakiegoś ważnego dnia dla Konohy gdzie nawet tacy bohaterowie wioski jak wspomniany "Brzask" nie wychodzili na misje. Akatsuki było najbardziej elitarną, najsilniejszą i najsławniejszą organizacja w Kraju Ognia, a prawdopodobnie i na świecie. Każdy z członków miał unikalne zdolności i osobowość, co nadawało tej grupie ludzi otoczkę jak z powieści o superbohaterach. Nie było dziecka, które nie wiedziało czym jest Akatsuki i nie było dziecka, które nie chciało by tam wstąpić. Głównym obiektem podziwu była jedyna dziewczyna w organizacji - Konan, kuzynka Papierowych Braci, ale ich umiejętności nawet nie dorastały kobiecie do pięt.
- Tobi życzy dziadziusiowi duuużo zdrowia! - dotarło do uszu Tsuyoi, ale za chwilę przestała słuchać. Skupiła się na rozłożonej przed nią misce curry, która parowała kusząco.
Nie często udawało jej się zjeść coś dobrego, bo mama nie miała czasu, a ojciec najzwyczajniej w świecie palił każdą rzecz, która leżała, pływała czy przewracała się w garnku.
Shikamaru zajął miejsce naprzeciw niej.
- Co z Naruto? Jak to przyjął?
- Niezbyt dobrze. Ale nadal ma czas by tu wbić i zniszczyć całe przyjęcie - uśmiechnęła się, wpychając sobie ryż do ust.
- Ta... Przydałoby się coś takiego. O, cześć Yuuki.
Tsuyoi połknęła za dużą porcję na raz i zakrztusiła się, rzucając pałeczkami w bliżej nie określonym kierunku.
- Chcesz mnie zabić, debilu?! - otarła usta i uderzyła się parę razy w obojczyki. Shikamaru najwidoczniej uważał to za przednią zabawę. Robił to zdecydowanie za często, a Tsuyoi zdecydowanie za często (czyli zawsze) się na to nabierała.
- Ooo, teraz jest tu naprawdę - Nara wskazał palcem za białowłosą.
- Mam tego dość, wychodzę - warknęła dziewczyna, wytarła ręce w serwetkę i podniosła się od stołu. Gdy chciała ruszyć przed siebie, od razu na kogoś wpadła, boleśnie dostając w nos.
- Och, Tsuyoi... Właśnie chciałem...
- Yukki! - jęknęła dziewczyna, a jej ręce zaczęły niespokojnie poprawiać włosy.
Młody Hatake był rok starszy od dziewczyny, a do tego posiadał już rangę chuunina. Jego włosy były tak samo blado szare jak u ojca, a oczy fioletowe - prawdopodobnie od rodziców matki, których nigdy nie poznano. Był drugim, po Sasuke, największym obiektem westchnień w wiosce, a tym razem reguła nie obeszła i Tsuyoi. Nie licząc, że całe życie traktowali się jak rodzeństwo.
- Tata mówił, że będziesz w jego drużynie - powiedział cicho, jak to miał w zwyczaju. Czasami Tsuyoi żałowała, że nie ma temperamentu po matce, a z drugiej strony po całym dniu z Naruto, rozmowa z Yukkim była przyjemną odmianą.
- Taa... Matka lubi się nade mną poznęcać...
- Hej, chyba nie wolałabyś mieć Guya? - uśmiechnął się słabo, a Tsuyoi przytaknęła, chichocząc. - Może będziemy chodzić razem na misje, w końcu są największymi przyja...
- Moim jedynym przyjacielem jest wiosna młodości! - wydarł się mężczyzna, który, jak się okazało, siedział tuż obok nich i wszystko słyszał. I wyglądało na to, że nie był z tego zadowolony. Od razu naburmuszył się i mrucząc coś pod nosem, pochylił nad swoim curry.
- Przyjdziesz jutro? W sensie na zakończenie akademii - Tsuyoi całkiem zignorowała nauczyciela w depresji i zwróciła się z nadzieją do Yukkiego. Ten jednak tylko pokręcił smutno głową:
- Przykro mi, mam od rana misję, chyba się nie wyrobię.
- Ach tak... Obowiązki chuunina... Rozumiem... - spuściła głowę.
- Ale jestem z Ciebie dumny i w ogóle - znów spróbował się uśmiechnąć, ale wszystkie jego uśmiechy wyglądały na poważnie wymuszone i znudzone. Tak jak cała jego mimika.
Zmierzwił grzywkę Tsuyoi i odszedł, mrucząc jakieś "och, chyba przyszła ciocia Rin" i "cześć".
- Oj, Tsuyoi... - mruknął Shikamaru, ale na tyle głośno, by usłyszeli go wszyscy przy stole. - Jesteś do dupy.

5. Bądź dobrą córką, a będzie Ci dane.


Iruka sensei wyczytał i złożył już około 3 drużyny z całkiem przeciętnymi osobami. Wydawać by się mogło, że przewinęli się 4 lata w Akademii całkiem niezauważeni. Zaczynali i skończyli tylko w swoim towarzystwie, a nikt nawet nie jest pewny ich imion czy specjalności. Dlatego nikt nie wróżył im przyszłości w karierze ninja.
- A drużyna numer 10, pod opieką pana Kyotako... - z szeregu nauczycieli wystąpił mężczyzna średniego wzrostu. Miał niesymetrycznie przycięte, czarne włosy z fioletowymi końcówkami i oczy w tym samym kolorze. Jego wyraz twarzy był nieprzekonujący, wykrzywiał go nieprzyjemny grymas porównywalny do gangsterskiego. Na plecach dzierżył wielki, złoty miecz a przy pasie jeszcze dwie, zakrzywione amije. W klasie dało się słyszeć ciche szepty między uczniami.
- On jest jednym z legendarnych mieczników...
- Podobno jest niesamowicie silny...
- Cisza! - zganił uczniów Iruka. - Kontynuując... Drużyna 10, należą do niej: Haruno Sakura...
- Hai! - różowowłosa wstała i poszła po swoją opaskę. Jej drugie wcielenie krzyczało z radości, że trafiła do takiego silnego nauczyciela. Jednak jej szczęście nie trwało długo...
- Akimichi Choij.
Dziewczyna westchnęła, gdy pulchny chłopak przeszedł obok niej zajadając chipsy.
- Kamisori Kobuki.
Z ostatniej ławki podniósł się niziutki uczeń, który wyglądał na maksymalnie 8 lat, a nie na 13. Jednak jego wzrok był poważny i zimny, całkiem różny od tych wszystkich dzieciaków, którzy nie mogli usiedzieć dziś na krzesłach ze szczęścia. Nawet mały Uchiha miał iskierki radości i dumy w oczach.
- Dalej... - kontynuował Iruka - Drużyna 9 będzie po opieką pani Yobidashi - wskazał ręką na niską kobietę występującą z szeregu. Miała ogromne, czarne oczy z długimi rzęsami, śliczną buzię z niewinnym uśmiechem i długie złoto-czerwone włosy spięte w kucyk. Na ciele posiadała wiele, czerwonych tatuaży ale tym czym przykuwało uwagę w pierwszym momencie były duże korale, owinięte parę razy w okół jej szyi. Ogólnie nauczyciela była naprawdę piękna i nikt nie mógł oderwać od niej wzroku, nawet uczennice, które skupiały się na jej przyjaznym i ciepłym wyrazie twarzy, który bardziej pasował do kochanej matki, a nie do nauczycielki, która ponoć też była jedną z najsilniejszych w wiosce.
- Do drużyny 9 wstąpi: Hinata Hyuuga...
Białooka wstała nieśmiało i podreptała po opaskę, kłaniając się przy tym nowej nauczycielce.
- Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracowało, Hinata-chan - Yobidashi skinęła głową i podała jej ochraniacz. Dziewczynka przytaknęła dość wesoło i wróciła na miejsce.
- Inuzuka Kiba i Mao Mao. - nauczyciel uśmiechnął się wyjątkowo perfidnie i złośliwie, co w ogóle do niego nie pasowało. Jednak widać było jaką satysfakcje dało mu przeczytanie tych dwóch chłopaków jeden po drugim. Mówi się "uderz w stół a nożyce się odezwą", tym razem na odzew "nożyc" nie trzeba było czekać długo. Podnieśli się w tym samym momencie i tym samym wzrokiem, pełnym zwierzęcej dzikości, niedowierzania i złości zmierzyli najpierw siebie a potem Irukę.
- Sensei! - zaczął Kiba.
- To jakieś nieporozumienie! - dołączył się Mao Mao.
- Czemu muszę być w drużynie z tym zapchlonym sierściuchem?!
- Kto tu jest sierściuchem, śmierdzący kundlu?!
- Ja ''śmierdzący''? To ty masz pchły! I wszy!
Iruka uśmiechnął się zdezorientowany i próbował ich uspokoić.
- Pamiętajcie, to czcigodna Hokage rozdziela drużyny... - powiedział cicho. Tsuyoi uśmiechnęła się pod nosem.
- Co za złośliwa kobieta... Dobrze wiedziała, że się nienawidzą. Nie musiałam jej nawet o tym mówić - zamruczała pod nosem, niedosłyszalnie dla nikogo. Bała się więcej takich "niespodzianek" a'la Tsunade, jednak nie zostało jeszcze wiele uczniów do rozdzielenia. Sensei zajrzał w karteczkę przygotowaną przez Hokage i kontynuował gdy Mao Mao i Kiba się uspokoili.
- Drużyną 8 zaopiekuje się Asuma, a dołączy do niej Uchiha Sasuke. - nauczyciele spojrzeli na Asume wzrokiem pełnym zazdrości, który Tsuyoi odczytała dokładniej jako wyrażający "Och, Wielki Mistrzu, tak bardzo zazdrościmy Ci tego, że będziesz szkolił małego Uchihę. Czemu to ty dostępujesz tego niepojętego zaszczytu?". Białowłosa wywróciła oczami widząc miny nauczycieli i dziewczyn, które teraz wzdychały smutne. No tak, z dziewczyn została już tylko ona i Ino. Któraś z nich zaraz dostąpi przywileju bycia w jednej grupie z tym aroganckim, ale przystojnym i silnym dupkiem.
- Aburame Shino - kontynuował Iruka, gdy Sasuke wziął już swój ochraniacz i od razu przewiązał go na czole uśmiechając się dziarsko. Chłopak w wysokim kołnierzu i czarnych, okrągłych okularach, wstał z ostatniej ławki. Tsuyoi wydawało jej się naprawdę dziwne, że dwie tak silne osoby trafiają do jednej drużyny. To w przyszłości może naprawdę być problem. Jednak w tym układzie, będzie musiała do nich dołączyć słaba dziewczyna...
- Yamanaka Ino.
- TAK! - blondynka poderwała się, rzucając tym samym wredne spojrzenie Sakurze. Ta tylko prychnęła i odwróciła wzrok. Tsuyoi nie była specjalnie dobra w odczytywaniu emocji po wyrazie twarzy, jednak Uchiha wyglądał tak jakby chciał wykrzyczeć "Czemu muszę być w drużynie z kimś słabym? Nie będe mógł w pełni wykazać się zdolnościami, które tak gęsto posiadam!". Białowłosa twierdziła, że w ich klasie żadna dziewczyna nie jest tak silna by móc się równać z jakimś chłopakiem. Może w przyszłości, młoda Hyuuga (jeśli tylko nie zaniedba treningu) będzie w stanie przełamać to spostrzeżenie.
- I na koniec, drużyna 7 pod opieką Hatake Kakashiego. Należą do niej...
Tsuyoi uśmiechnęła się i rozejrzała. Nie trzeba było być spostrzegawczym żeby zauważyć, że każdy miał już swoją opaskę oprócz...
- Uzumaki Naruto, Nara Shikamaru i Tsuyoi. - Iruka dokończył szybko, nie budując tym razem żadnego napięcia. I tak było wiadomo kto został.
Białowłosa miała ochotę szepnąć coś w stylu "Dziękuję, mamo~!", jednak czuła, że nawet jeśli zrobiła to świadomie, to została zmuszona do takiego wyboru przez tatę albo Trzeciego.
- O rany, jakie to kłopotliwe - mruknął Shikamaru gdy spojrzał na ich nauczyciela występującego z szeregu. O nim też niosły się plotki w wiosce. Nie wszyscy wiedzieli, że był Specjalnym Jouninem, to znaczy "bardzo silnym", nazywano go także "kopiującym ninja", jednak dlaczego zostawało nadal tajemnicą dla dzieciaków pokroju Naruto czy reszty. Tsuyoi traktowała go bardziej jak wujka i bała się, że nie przestawi się na relację uczeń-nauczyciel.
- Są jakieś pytania? - nikt się nie odezwał. - Więc możecie zmykać, widzimy się jutro na uroczystym zakończeniu akademii. Zdecydowaliśmy, że w tym roku postaramy się zorganizować naprawdę wystawne przyjęcie. Przyjadą także goście z Suny, więc proszę byście jutro wyglądali wyjściowo i nie przynieśli nam wstydu.

4. Żadna lekcja nie jest bezużyteczna.



- Naruto, nie ma łatwiejszego jutsu niż to. - Tsuyoi czuła się co najmniej dobrze na stanowisku trenera, przechadzając się nad siedzącym i skupionym blondynem - Żadnych pieczęci ani żmudnego kontrolowania czakry, rozumiesz?
- Hai! - Naruto przytaknął wyjątkowo entuzjastycznie i wiercił się na swoim miejscu, jednak dziewczyna zgromiła go od razu wzrokiem - Tsuyoi-sensei! - dodał szybko a białowłosa uśmiechnęła się dumnie.
- Nie ma więcej niż 10 użytkowników tej techniki. W sumie jest ona zakazana, bo może być niebezpieczna. - dziewczyna dobrze wiedziała jak doprowadzić blondyna to stanu, w którym aż drżał z podniecenia, a jeśli ona będzie jeszcze to przeciągać to chłopak umrze z niecierpliwości. Tsuyoi uśmiechnęła się pod nosem i specjalnie mówiła ciszej i wolniej, rozglądając się niespokojnie. - Potrafisz wykonywać Bunshin no Jutsu, a ja chciałam nauczyć Cię ulepszonej wersji tej techniki. Polega na tym, że twoje klony są całkiem cielesne i potrafią atakować wroga, a nawet wykonywać jutsu.
Naruto wytrzeszczył oczy i otworzył usta ze zdumienia.
- Żartujesz sobie? Skąd znasz taką technikę? To serio brzmi zakazanie'tte bayo!
- Tata i staruszek Sarutobi mnie w końcu dziś nauczyli. Potem Trzeci powiedział żebym przekazała to także tobie. Mówił coś, że to jutsu jest czakrochłonne i niewiele osób może go używać a ty jesteś jednym z tych ninja, którzy mają duże zasoby czakry, cytuję "Ale o tym innym razem". Nie przedłużając, Kage Bunshin nie ma typowych pieczęci, ręce należy złożyć tak...
Wieczór minął na treningu i ani się spostrzegli gdy zapadła ciemna noc. Tsuyoi pomyślała, że Jiraiya zaraz zacznie biegać jak oszalały po wiosce i będzie próbował ją znaleźć bo "na pewno coś stało się mojej małej córeczce". Zebrała z ziemi puste puszki po białej oranżadzie i ruszyła w stronę wioski.
- Trochę strasznie tu nocą, nie? - zapytała gdy przechodzili między gęstymi drzewami. Sowy huczały tajemniczo i wzbijały się niekiedy obijając skrzydłami o liście drzew, która zrywały się i powoli spadały błyszcząc w świetle księżyca, który tej nocy wyglądał jak rogalik ale nie był w ogóle zasłonięty chmurami. Niebo było czyste i pełne gwiazd.
Naruto przytaknął cicho, choć widać, że myślami był gdzie indziej; dziewczyna nie odzywała się bo twarz przyjaciela była skupiona.
- No... To czeka mnie wykład... - mruknęła gdy zobaczyła oświecone światło i przechadzającą się tam i z powrotem postać ojca. - Dobranoc, Naruto.
- Dobranoc, Tsuyoi-chan, naprawdę dziękuję za dzisiejszy trening. Postawię Ci za to ramen! - uśmiechnął się i powędrował w stronę swojego mieszkania a białowłosa wskoczyła szybko po schodach i uchyliła drzwi.
- Tadaima! - oznajmiła na tyle cicho by nie usłyszała ją mama a żeby usłyszał Jiraiya.
- Tsuyoi! Zaczynałem się martwić! - staruszek zareagował wyjątkowko spokojnie chodząc z kubkiem kawy po pokoju. Dziewczyna ściągnęła szybko buty i wyjęła sobie z lodówki zimny obiad.
- Przepraszam, trenowałam z Naruto, tak jak mi kazałeś - mruknęła przygotowując ryż.
- O, właśnie. Jak mu szło? - ożywił się trochę i usiadł przy stole oznajmiając tym samym, że "on też jest głodny, prosze mu przygotować jedzenie".
- Zadziwiająco dobrze... - powiedziała niepewnie.
- Och, to świetnie, świetnie - ucieszył się białowłosy miętoląc gazetę z jakimś kolorowym nagłówkiem. W kuchni zapadła głucha cisza przerwana tylko gwizdkiem czajnika.
- Tato?
- Mhm...?
- Nie zapytasz jak mnie poszło?
- Na pewno perfekcyjnie - rzucił czytając artykuł o najlepszych gorących źródłach w Kraju Ognia.
Tsuyoi milczała przez chwilę powstrzymują się przed wylaniem wody z ryżu na głowę ojca.
- Ciągle tylko "Naruto" i "Naruto". Może niekiedy zainteresuj się trochę bardziej MNĄ. Twoją córką! Halo, kojarzysz coś takiego? To taka miniaturowa wersja ciebie co biega niekiedy po domu albo prosi o nauczenie jakiejś techniki - mówiła szybko i kąśliwie; Orochimaru mógłby powiedzieć, że wręcz syczała jak wąż. - Co ty masz jakiś fetysz tego Naruto? I nie tylko ty! Mama, staruszek Sarutobi, Kakashi-kun, Iruka-sensei, wszyscy go tak doglądają! - Jiraiya aż podniósł wzrok znad gazety i przygotował się na nieuniknione, i wbrew pozorom nie chodziło tu o Tsunade, która zaraz obudzi się od wrzasków córki. - To przez to, że nie ma rodziców? Mnóstwo dzieciaków straciło rodziny  podczas ataku Dziewięcioogoniastego ale to na Naruto wszyscy się skupiają. A inni dorośli się go boją albo nazywają go potworem! Czuję się jakbym była jedyna, która nie wie ile to dwa plus dwa! Może ktoś mnie w końcu oświeci jaka straszna tajemnica się za tym kryje! - białowłosa spojrzała na ojca i świdrowała go wzrokiem, zaraz po tym jak ryż bezpiecznie wylądował w miskach i nie groziło mu rozgotowanie.
Jiraiya zerknął na córkę, która stała teraz podparta pod boki i wyglądała bardziej jak Tsunade, a nie jak on. Szczególnie gdy oczy po matce błyszczały niebezpiecznie i jakby groziły, że jeśli teraz nie powie wszystkiego to rozwali cały dom tym garnkiem, który trzyma w ręku.
-Uch. Jeśli już tak bardzo wdrążasz się w tą sprawę to dobrze, powiem Ci. Ale pamiętaj Tsuyoi, to jest tajemnica rangi 'A' więc nie możesz o tym mówić nawet zaufanym ludziom. Szczególnie, że jesteś na poziomie kiedy nie potrafisz rozróżnić który człowiek jest godny zaufania... - dziewczynka przytaknęła, znała powagę takich tajemnic i swoje poglądy w stosunku do ludzi. - Więc 13 lat temu, kiedy Kyuubi zaatakował Konohę zginęło wielu ludzi - to już wiesz. Prawdopodobnie wiesz także, że w tamtym czasie Hokage był niejaki Minato Namikaze. Był niegdyś nawet moim uczniem i pokładałem w nim wielkie nadzieje. W dniu ataku Dziewięcioogoniastego urodził mu się syn, matką była Kushina Uzumaki. - dopiero w tym momencie Tsuyoi wzdrygnęła się słysząc coś o czym wcześniej nie wiedziała, a co brzmiało w ogóle nieskładnie jak na jej dotychczasową wiedzę. - Syn dostał na imię Naruto a jego rodzice nie mogli cieszyć się nim długo - Minato zdecydował, że obroni wioskę, nawet za największą cenę - to był prawdziwy Hokage. Zapieczętował demona w swoim synu przypłacając to życiem swoim i żony. Od tamtego czasu Naruto ma w sobie Kyuubiego, jest jinchuriki. Rozumiesz? - Jiraiya skończył opowieść uwieńczając ją dopiciem kawy i odsunięciem gazety. W sumie nie oczekiwał odpowiedzi na ostatnie pytanie. Tak jak się spodziewał - córka była trochę otępiała i prawie wypuściła z rąk rondel.
- Czekaj... - zaczęła łapiąc powietrze. - Naruto jest synem czwartego? I ma w sobie kyuubiego? Żartujesz sobie?
Jiraiya uśmiechnął się tylko i wstał od stołu.
- W sumie może to dobry moment żeby Naruto się dowiedział? Chociaż... Lepiej jeszcze poczekać... - po czym odsunął cicho drzwi do sypialni i zniknął za nimi. - Oyasumi.
Tsuyoi spojrzała za ojcem, potem na dwie miski ryżu i znów za ojcem.
-Trzy, dwa, jeden...
Drzwi odsunęły się cicho i Jiraiya znów się w nich pojawił.
- Chciałeś być tak tajemniczy, że zapomniałeś o jedzeniu, wychodząc za szybko?
- Phi - prychnął białowłosy zagarnął swój ryż, parę pałeczek i wyślizgnął się znów do sypialni.
Córka zaśmiała się cicho i prawie zapomniałaby o historii ojca sprzed paru minut jednak siadając przy stole właśnie to zaprzątało jej myśli. Choć poukładała sobie wszystko to nadal nie dawało jej spokoju czemu nikt jeszcze nie uświadomił Naruto? To że ma w sobie demona nie jest rzeczą, którą się ukrywa niczym tajemnica jak się rodzą dzieci.
- Debile... - mruknęła wrzucając miskę do zlewu. Ona na pewno rządziłaby lepiej, gdyby oczywiście jej się chciało. Szła do łóżka zrzucając z siebie ubrania.
"Może jutro wybiorę się do gorących źródeł?" - myślała zawijając się w pierzynę. W sumie to wielki dzień, skończy akademię i zostanie geninem. Może nawet Naruto zostanie? Heh, nie żeby w niego wątpiła. On... będzie kimś wielkim. Niezależnie czy ma w sobie demona czy ciasteczko z lukrem....
- CÓRKO MOJA, TSUYOI - niski ale kobiecy głos zatrząsł meblami w domu.
- No co? Nie drzyj się, babo. - dziewczynka przykryła twarz poduszką bo jej matka rozsunęła chwilę wcześniej zasłony wpuszczając do pomieszczenia światło poranka.
- "No co"? Ty się do jasnej cholery pytasz jeszcze "no co"? Za 3 minuty powinnaś być w klasie. Masz szczęście, że zapomniałam czegoś z domu i jeszcze tu wróciłam!
Białowłosa poderwała się jak oparzona z łóżka i zanim otworzyła oczy już był ubrana.
- Dzięki, mamusiu! - wyskakiwała chwilę potem przez okno z kanapką w buzi.
- Najpierw "babo" a potem "mamusiu". Co za dziewczyna... - Hokage podparła się pod boki, ale uśmiechnęła pod nosem patrząc na znikającą sylwetkę dziewczyny, która jak zwykle obrała drogę po dachach domów.
- Przepraszam za spóźnienie! - Tsuyoi wpadła do pomieszczenia starając się nie rozwalić drzwi. Wyhamowała na Iruce, który zachwiał się ale nie upadł.
- Tsuyoi... Zajmij miejsce. Właśnie zaczynamy... - nauczyciel rozmasował brzuch, sprawdzając naiwnie czy wszystkie żebra ma całe.
- Po pierwsze, żadne z was nie musi się martwić. Każdy zdał testy. - w sali wybuchła wrzawa nie do opanowania. Każdy śmiał się, wzdychał z ulgą, przytulał się z przyjaciółmi - Spokojnie, spokojnie. Będę teraz wyczytywał nazwiska, którzy podejdą po opaski. Tym samym rozdzielę drużyny i każdej przydzielę opiekuna. Chciałbym jeszcze przypomnieć, że nie wszyscy, którzy ukończyli dziś akademię zostaną geninami. Od tego zależy jeszcze test, którym sprawdzi was wasz nowy opiekun. Zwykle na 20 osób daje rade 6 do 9 i najprawdopodobniej połowa z was będzie musiała próbować za rok, albo zapomnieć o byciu ninja. - po wrzawie, która trwała przed chwilą, cisza, ogarniająca salę była nie do zniesienia i aż odbijała się od ścian, zaczynając wwiercać się z czaszki.

3. Jeśli chcesz być szczęśliwy - jedz ramen.



Tsuyoi wstała i pewniej chwyciła swoje nunchako. Bała się, choć czuła, że to ten test ze wszystkich innych powinien jej wypaść najlepiej.
- Hej, Tsuyoi. - dziewczyna odwróciła się zdziwiona w stronę Naruto, który uśmiechał się głupio. - Kopnij go ode mnie w dupę'tte bayo!
- Zrozumiałam! - pomachała mu i ruszyła na placyk gdzie odbywał się drugi egzamin. - Jestem gotowa, sensei! Proszę być przygotowanym na ból. - mówiła grzecznie i słodko, kłaniając się nisko. Nauczyciel przełknął ślinę ale dziarski uśmieszek nie schodził mu z ust. Mężczyzna był bardzo wysoki, ubrany w typowy strój jounina, miał krótkie, czarne włosy i oczy w tym samym kolorze. Jednym słowem - niczym się nie wyróżniał.
Iruka sensei odliczył i rozpoczął walkę. Jeśli można nazwać to walką - uczniowie mieli po prostu pokazać się z jak najlepszej strony. Niewielu było takich co pokonali nauczyciela - najbardziej Tsuyoi był znany Itachi Uchiha, brat Sasuke, który w ich wieku już był szefem ANBU i jednym z najsilniejszych ninja w wiosce.
Nauczyciel stał nieruchomo na środku pola a białowłosa biegła w jego stronę - walka dystansowa nie była jej przyjacielem, chyba, że chodziło o ciskanie głazami. Zaczęła od paru kopniaków na rozgrzewkę ale mężczyzna zgrabnie ich uniknął, uważając by nawet jej nie dotknąć. Tsuyoi odskoczyła na bezpieczną odległość, zauważyła, że przeciwnik jest szybki i bardzo dobry w unikach, co nie dawało jej możliwości bezpośredniego ataku cielesnego. Sięgnęła po nunchako, które o dziwo łatwo odwiązało się z ramienia, i znów ruszyła przed siebie po drodze przekładając broń między ramionami by zdekoncentrować przeciwnika. Sensei przyjął pozycję obroną i uniknął wszystkich ciosów nie licząc jednego otarcia się nunchako o jego klatkę piersiową - od razu odrzuciło go aż pod najbliższe drzewo.
Dziewczyna odwróciła się na moment do nauczycieli kontrolujących pojedynek, napotkała pokrzepiający uśmiech Iruki i wiedziała, że może kontynuować.
- Yubiippon jutsu! - wykrzyczała w sumie dla efektu, bo technika nie była ninjutsu. - Przepraszam, sensei! Mama zapłaci za leczenie! - dodała na koniec i uderzyła palcem wskazującym w ziemie parę metrów przed ledwo podnoszącym się nauczycielem. Ziemia pękła na pół a on zapadł się krzycząc przeraźliwie coś o poddaniu się.
- Miałam nadzieję na trochę więcej zabawy... - posmutniała, ukłoniła się i wróciła na swoje miejsce, wiążąc nunchako we włosy.
- T-ta wariatka połamała mi żebra! - dyszał kontuzjowany, za którego od razu wzięli się medycy-ninja.
O tej porze dnia był największy upał i nawet w tak wyjątkowo chłodny dzień jak dzisiaj słońce dawało we znaki. Jedynym wybawieniem był znikomy wiatr, wiejący z zachodu i ochładzający twarze mieszkańców Konoha-gakure. Ptaki powychodziły z gniazd schowanych w cieniach drzew i odśpiewywały swoje trele napełniając wioskę otuchą i motywacją, oprócz wron, które jak zwykle wyzywały wszystkich od debili.
- Tsuyoi! Jesteś naprawdę niesamowita! - Naruto skakał jak szalony i klepał dziewczynę po ramieniu - Teraz już tylko ty, Shikamaru!
Białowłosa opadła w cieniu ich ulubionego drzewa i wyjęła z kieszeni puszki z napojami dla siebie i blondyna.
- Powodzenia, daj z siebie wszystko, Shikamaru-kun - pomachała mu i uśmiechnęła się najcieplej jak umiała. Chociaż może w taką pogodę przydałby się chłodny i orzeźwiający uśmiech?
Brunet wyszedł na pole z rękami w kieszeniach, jak zwykle wydawał się znudzony i niezainteresowany niczym. Następny nauczyciel stanął na środku placu, niespostrzegawczy powiedziałby, że jest taki sam jak jego poprzednik. Jego grzywka opadała jednak bardziej na prawe niż lewe oko. Oprócz tego jednego szczegółu byli identyczni, choć Tsuyoi i tak ich rozróżniała. Byli sławnym wśród dziewcząt z wioski Cudownym Rodzeństwem, poszczególnie nazywani Prawym Bratem i Lewym Bratem (w zależności od nogi na, której mieli zawiązany bandaż i torbę z bronią), jednak osobno nie mieli w sumie niebywałej mocy. Podobno dopiero gdy stawali do walki ramię w ramię potrafili naprawdę zrobić rzeź, choć Tsuyoi nie wie o tym na pewno i nadal utrzymuje, że to plotki stworzone przez zakochane dziewczyny. Sławę zawdzięczał im wygląd, nonszalancja i parę innych spraw, na które można uwodzić płeć piękną. Byli bardzo znienawidzeni przez całą, męską część wioski. To oni najczęściej padali ofiarą żartów małych chłopców i Tsuyoi ("którą powinna zająć się nauką a nie takimi przyziemnymi sprawami, w końcu jest córką Hokage").
Shikamaru radził sobie na polu walki bardziej dobrze niż źle. Robił pewne uniki, jakby znał ruchy przeciwnika. Analizował sytuację ze skupioną miną przez co zawsze uderzał w niespodziewanym momencie a do tego dość celnie. Na koniec skinął lekceważąco głową i wrócił pod drzewo.
- Był całkiem rozkojarzony - mruknął trochę szczęśliwy - Chyba płakał za braciszkiem - uśmiechnął się złośliwie i oparł głowę o pień drzewa spoglądając w nieliczne chmury.
-Jeszcze tylko ninjutsu. - Naruto obserwował ludzi wchodzących do budynku, wszyscy spieszyli się i rozmawiali między sobą zaciekle. Niedaleko Leniwego Drzewa chłopak z fryzurą przypominającą uszy kota popchnął niską dziewczynę o wielkich, białych oczach przed siebie, zachęcająco.
- Emm... - odezwała się Hinata gdy stanęła prawie twarzą w twarz z Naruto - Naruto-kun...
- Hinata-chan! - uśmiechnął się wesoło, co najwidoczniej w ogóle nie pomogło ciemnowłosej.
Tsuyoi spojrzała znacząco na Shikamaru, on też już uśmiechał się pod nosem. Przyjaciele widzieli już od zawsze, jak Naruto działa na małą Hyuugę a jak blondyn w ogóle tego nie zauważa i nie rozumie.
- Chciałam powiedzieć... Bardzo dobrze Ci poszło... To znaczy... - szeptała bardzo cicho i jąkała się wlepiając wzrok w palce. - Mogę tylko życzyć powodzenia... Na pewno sobie poradzisz...
- Hę? Czemu znów jesteś cała czerwona, Hinata-chan? Masz gorączkę? - położył jej rękę na czole jednak dziewczyna momentalnie zachwiała się i zemdlała. - Nigdy jej nie zrozumiem... - mruknął gdy chłopak-kot podbiegł i złapał ją pod ramiona.
- Naruto, jesteś większym debilem niż wyglądasz.
- Sam jesteś debilem, głupi kocurze! Zabieraj swoje pchły gdzie indziej!
- Nie mam pcheł. - chłopak zarzucił sobie Hinatę na plecy - Wgniótłbym Cię w ziemię, Uzumaki.
- Nie drażnij go, Mao Mao - uśmiechnęła się Tsuyoi - No już Naruto-baka, siadaj i nie reaguj.
Mao Mao był uczniem, który gdyby nie to, że kłócił się ze wszystkimi, mógłby wstąpić do Leniwej Trójcy. To nie tak, że nikt go nie lubił, on po prostu wszędzie szukał zaczepki - ot, przez swoją kocią naturę. A już najbardziej na pieńku miał z Kibą. Ich kłótnie zawsze kończyły się na podrapaniach i ugryzieniach. Gdyby ktoś ich nie znał, patrząc na ich bójkę mógłby śmiało powiedzieć, że to dwa rozjuszone kojoty, a nie chłopcy. 
Mao Mao miał wyraźne rysy twarzy, złote oczy z pionowymi źrenicami, wyostrzone zęby i hebanowe włosy, które same układały się na kształt kocich uszu. Nosił bardzo długi, beżowy szalik, który zwisał mu pod plecami i prawdopodobnie imitował ogon. Chodził w prostej koszulce, krótkich spodenkach i ciemnych rękawiczkach, a na udzie miał torbę na broń z wyhaftowaną kocią łapą - symbolem klanu Mao. Dodatkowo zawsze towarzyszyła mu jego czarna panterka - Kami.
- Naruto Uzumaki - wyczytał nauczyciel z listy, stojąc pod tablicą w zwykłej sali lekcyjnej.
- Yoshaaa! Czas dopełnić przeznaczenie'tte bayo!
- Proszę wykonać technikę Bunshin no Jutsu i stworzyć równo 4 klony.
Blondyn poprawił gogle na blond włosach, zrobił skupioną minę i wykonał pieczęcie.
- Bunshin no Jutsu! - buchnął biały dym, a z niego wyłoniło się czterech Naruto. Nauczyciel policzył ich szybko.
- Miało być was w sumie pięciu. Jest czwórka... Niech będzie B. - zanotował i poprosił następną osobę, a klony Naruto rozpłynęły się tak jak pojawiły.
- WOOOHOOO! WIDZIELIŚCIE! MAM B! - zaczął skakać i krzyczeć aż ledwo trafił na swoje siedzenie. Tsuyoi i Shikamaru uśmiechnęli się uśmiechem pod nazwą "Nasz mały syn dorasta" zarezerwowanym głównie dla rodziców niewielkich brzdąców, które szybko się uczą i poznają świat.
- Jesteśmy dumni - odezwali się niczym ojciec i matka. - Ale teraz pora na mnie... - dodała już sama białowłosa.
- Tsuyoi-chama - wyczytał nauczyciel.
- Świetnie. "Chama" staje się nazwiskiem, którego nigdy nie miałam - mruknęła pod nosem i podniosła się leniwie. Nadeszła chwila prawdy, w której pokaże, że zasługuje na miano "dziecka legendarnych sanninów".
- Proszę zastosować technikę klonowania i stworzyć równo 5 klonów.
Brązowooka skinęła głową i zerknęła na Naruto, ten mrugnął porozumiewawczo.
- EJ, LUDZIE, AKAMARU OSIKAŁ PODŁOGĘ! - wydarł się tak by wszyscy na niego spojrzeli. Akamaru zaszczekał jakby chciał powiedzieć, że to fałszywe oskarżenia. Jednak te parę sekund wystarczyło by Tsuyoi złożyła palce jak najszybciej, by nikt nawet nie zauważył, że pieczęcie się nie zgadzają.
- Kage Bunshin no Jutsu - szepnęła cichutko. Znów buchnął biały dym i obok dziewczyny pojawiło się jeszcze 5 jej kopii.
Sasuke obruszył się w miejscu, marszcząc zabawnie brwi i chowając sarkastyczny uśmiech za złożonymi pod brodą rękami. Choć był zdziwiony i tylko on w całej sali mógł zagwarantować o przekręcie - nie odezwał się.
Tsuyoi odwołała szybko klony i spojrzała na senseja.
- Bardzo dobrze, możesz usiąść.
Białowłosa odetchnęła z ulgą i wróciła do ławki robiąc miejsce Shikamaru, który też poradził sobie bezbłędnie, choć jego klony były znudzone i niezainteresowane niczym, tak jak ich pierwowzór.
- Nie mogę się doczekać aż nauczysz mnie tej techniki, o której mówiłaś, Tsuyoi-chan.
- Na razie mogę nauczyć się dokładnego składu warstwy globu wbijając cię w niego na 200 metrów jak jeszcze raz powiesz do mnie "chan", blondasie.
- Wyniki zostaną ogłoszone jutro, razem z składami drużyn, uroczyste zakończenie akademii odbędzie się w piątek wieczór, należy przyprowadzić rodziców.
- A trzeba się ładnie ubrać!? - wyskoczyły jednocześnie Ino i Sakura a potem zmierzyły się groźnie wzrokami.
- O-oczywiście... - powiedział dość niepewnie Iruka, nie chciał zaczynać z tymi dziewczynami.
Wszyscy chłopcy i Tsuyoi jęknęli na tą wiadomość. Choć białowłosa bardziej była nieszczęśliwa na wieść o tym, że trzeba przyprowadzić rodziców. Tata znów będzie próbował wciskać się w swoje galowe ciuchy, za małe o 30 lat, potem będzie robić zamieszanie, a jak przyjdzie z mamą to już w ogóle tylko będą się podlizywać Tsunade: "Pani córka jest taka zdolna", "Zawsze była moją ulubienicą", "Zdała u mnie śpiewająco", "To pani zasługa, Hokage-sama".
Ludzie zaczęli wychodzić z klasy i planować co będą zakładać, opowiadać jak im poszło i ogólnie zajmować się takimi bzdurami, kiedy nagle ktoś nie poruszył bardzo ważnej kwestii.
- Idziemy na Ramen'tte bayo!? - obruszył się Naruto i już chciał wyskakiwać przez okno by znaleźć się przed Budką Ichiraku w najbliższych sekundach.
- Idziemy na ramen - potwierdziła Tsuyoi.
- ...Datte bayo... - dodał Shikamaru uśmiechając się pod nosem.

2. Praktyka czyni mistrzem, ale teoria człowiekiem.




- Ohayou gozaimasu, sensei. - Naruto wparował do klasy chwilę po rozpoczęciu testu. - Przepraszam za spóźnienie, trochę zaspałem, dużo się uczyłem w nocy!
Iruka sensei pokręcił głową w geście niedowierzania i wskazał mu miejsce do siedzenia.
- Nie trać więc czasu, zaczynaj już.
Blondyn przytaknął i usiadł między Hinatą a Sasuke.
- Hę? Nie ma jeszcze Tsuyoi? - rozejrzał się nim chwycił za długopis. Kilka osób podniosło głowy i też zainteresowało się brakiem jednej z koleżanek; dało się słyszeć dyskretne szepty.
- Cisza, to pewnie nic wielkiego, wracajcie do pisania - zirytował się sensei.
Uczniowie pokiwali głowami i znów zajęli się swoimi kartkami.
Dzień był wyjątkowo chłodny jak na ostatnie standardy, liście zrywały się z drzew i uderzały cicho w okna a chmury sporadycznie przysłaniały złote słońce powodując migoczące punkciki światła na ławkach i ścianach. Pogoda była ulgą na zmęczonych gorącem mieszkańców Konohy i idealną sposobnością do skupienia się na trudnych testach.
- Jestem! - rozległo się za ścianą a sekundę później drzwi rozsunęły się i połamały na pół - Oj, przepraszam; mama za to zapłaci... - nie czekając na żadne przywitanie, zachęcenie czy gest od nauczyciela Tsuyoi opadła na ostatnie wolne miejsce w pierwszym rzędzie, między Sakurą i Mao Mao. Ziewnęła przeciągle wywołując tym aroganckie spojrzenie różowowłosej i złożyła ręce do ostatniej modlitwy przed rozpoczęciem pisania, chociaż wiedziała, że teraz nie ważna jest wiara a umiejętność. Tak się składa, że poświęciła całą noc na doskonalenie tego drugiego więc teraz oparła głowę na ręce i jeszcze nie rozbudzonym wzrokiem zlustrowała pytania. Odpowiedzi same cisnęły się na długopis.
- Skończyłam! - zamachała kartką w górze, coby jeszcze wszyscy widzieli, że każde pytanie jest maksymalnie rozpisane.
Faktycznie, wywołało to poruszenie - nawet najlepsi uczniowie, którzy zaczęli dużo wcześniej nadal zastanawiali się nad odpowiedziami.
- Od początku wierzyłem - Iruka pokiwał głową z aprobatą i wziął kartkę - Masz potencjał, wystarczy, że trochę się pouczysz.
Tsuyoi już nie słuchała bo po cichu chrapała na ławce. Może i udało jej się nauczyć czteroletniego materiału w jedną noc, ale nie miała już siły żeby zdać test taijutsu na maksymalną liczbę punktów - nawet zapomniała swojego nunchako. Jedyne co jej zostało to zdać się na siłę, a to nie było dobre wyjście - nie potrafiła jeszcze tak dobrze kontrolować umiejętności po Tsunade. Nawet jeśli taijutsu skończy się na paru wgnieceniach w ziemi i w żebrach nauczyciela to nie ma szans żeby zaliczyć test ninjutsu gdzie zadanie brzmi zawsze "Wykonaj poprawne Henge no jutsu." (Technika przemiany) a Tsuyoi nie potrafi się na tym skupić i zamienia się w dziwne postacie zamiast w egzaminatora. Ewentualnie może zostać poproszona o stworzenie 2 klonów, co skończy się tym, że jej klony wypełnią całą salę, chyba, że...
- Przepraszam! Ja już wyjdę! - dziewczyna poderwała się nagle i wybiegła przez dziurę w ścianie, gdzie jeszcze 20 minut temu stały drzwi. Po drodze próbowała zgromadzić czakrę w stopach żeby biec szybciej ale poczuła, że najwyżej spali sobie sandały więc musiała zadowolić się skakaniem po dachach. I tak nie zajęło jej dużo czasu dotarcie do wieży Hokage - jest bardzo blisko od Akademii.
- Okaasan! Gdzie tata? - rzuciła wpadając przez okno.
Tsunade uzupełniała jakieś zwoje przy biurku a gdy tylko zobaczyła córkę otwarła szeroko oczy w zdumieniu, które ją ogarnęło.
- Tsuyoi? Nie powinnaś być teraz na egzaminie? - podniosła się z krzesła podparła się groźnie pod boki.
- Już napisałam test, teraz potrzebuję taty! - machała roztrzepana rękami i rozglądała się jakby Jiraiya mógł siedzieć gdzieś pod półką z książkami. - Może być też staruszek Sandaime, albo Hatake-senpai.
Piąta spojrzała na córkę jak na nie do końca zdrową psychicznie ale poczuła, że dziewczyna nie żartuje i naprawdę potrzebuje któregoś z nich bardzo szybko. Tsuyoi nigdy specjalnie się nie ekscytowała ani przejmowała w takim stopniu.
- Kakashi jest na misji, a Sarutobi i twój tata poszli rano na ryby. Pff... Leniwe głąby, ja odwalam całą robotę a oni sobie odpoczywają! Jeszcze w dzień egzaminów! Tyle papierów! - Tsunade tak się napuszyła, że nawet nie zauważyła, że już mówi do siebie - białowłosa wyskoczyła przez okno i wywijając w powietrzu salta znów biegła po dachach. Nie miała dużo czasu, nawet biorąc pod uwagę możliwość, że reszta klasy będzie pisać egzamin jeszcze przez pół godziny, a ona będzie ostatnia w testach z taijutsu. Miała jakieś 2,5 godziny, może 3 jeśli uczniowie okażą się godnymi przeciwnikami dla nauczycieli.
- OTOUSAAA... - dziewczynka wbiła się plecy Żabiego Mędrca tym samym wrzucając go do jeziora. Gdy ten wygrzebywał się na brzeg Sarutobi akompaniował mu donośnym, starczym śmiechem.
- Pali się czy co? - Jiraiya wycisnął swoją białą kitkę i otrzepał się jak pies ochlapując przy tym resztę - Nawet jeśli to wrzucanie mnie do jeziora nie jest rozwiązaniem.
Tsuyoi poczerwieniała i przeprosiła 10 razy.
- A w ogóle to nie powinnaś teraz pisać testu teoretycznego w Akademii? - Czwarty odłożył na bok swoją wędkę i spojrzał na dziewczynę.
- Już napisałam, teraz potrzebuję pomocy któregoś z was. Założyłam się wczoraj z Iruką, że będę mieć ze wszystkich egzaminów najlepsze oceny.
- Musiałaś to przejąć od Tsunade...? - mruknął Jiraiya nie oczekując odpowiedzi i też odłożył wędkę bo zapowiadało się coś większego. Tsuyoi nigdy nie prosiła nikogo o pomoc, szczególnie swoich rodziców, szczególnie w nauce.
- Jak pewnie wiecie nie potrafię robić Bunshin no Jutsu pod kontrolą... - dziewczynka zaczęła tłumaczyć swój problem.
- No tak, wkładasz w to zbyt dużo chakry a twoje klony są wyjątkowo nietrwałe. - pokiwał głową staruszek i zmarszczył czoło, choć miało już tyle starczych blizn, że nawet nie byłoby widać gdyby nie ściągnięte do siebie brwi.
- Ale co my mamy do tego? Nie nauczysz się kontrolować swojej czakry w niespełna 3 godziny. Do tego potrzebne są lata a ty jakoś nigdy nie miałaś zapału do treningu - zdziwił się Żabi Mędrzec - Przez co jestem strasznie zawiedziony takim potomkiem - dodał cicho na stronie.
Tsuyoi padła plackiem na ziemię i złożyła ręce.
- Proszę, nauczcie mnie Kage Bunshin no Jutsu! - wykrzyczała błagalnie, a staruszkowie zrobili wielkie oczy i popatrzeli po sobie.
- W żadnym wypadku!
- Absolutnie! Przecież to zakazana technika. I nie jest zakazana dlatego, żebyś ty sobie nagle przyszła i chciała się jej nauczyć.
- No przestańcie! - zajęczała cały czas z czołem przy ziemi - Mam dużo czakry, mogę używać jej bez konsekwencji.
- Nie, może jak będziesz duża. To moje ostatnie słowo. - Jiraiya chwycił swoją wędkę - A teraz wracaj do Akademii i zdaj testy uczciwie.
Białowłosa podniosła głowę i spojrzała na nich wielkimi oczami pełnymi łez.
- D...dobrze. Pójdę... - podniosła się powoli i potykając o własne nogi ruszyła przed siebie - Najwyżej... Najwyżej nie zdam i już nigdy nie będę miała możliwości być w drużynie z moimi przyjaciółmi. Zostanę całkiem sama a inne dzieci będą wytykały mnie palcami i mówiły "To ta córka legendarnych sanninów, która nie zdała egzaminu z ninjutsu". A potem skończę na śmietniku jako najgorszy ninja w kraju, nikt nie będzie chciał powierzyć mi najprostszej misji... - rozpłakała się na dobre ale szła przed siebie.
- Czekaj! - zaczął Sarutobi.
- Pod jednym warunkiem! - dołączył się Jiraiya.
Tsuyoi zatrzymała się i uśmiechnęła pod nosem.
- Pod jakim, tatusiu? - siąknęła nosem i spojrzała na niego smutno.
- Matka ma nic nie wiedzieć.
- HAAAAAI! - dziewczynka rzuciła się na ojca wrzucając go przy tym do jeziora.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Naruto, Shikamaru-kun! - Tsuyoi biegła jak szalona. Po drodze wróciła się jeszcze do domu po swoje nunchako i z roztrzepania włożyła jej we włosy. - Jak wam poszło?
Blondyn podrapał się nieporadnie po głowie.
- Jakby... Na pewno mogło być lepiej... - zachichotał zażenowany i odwracając uwagę od siebie spojrzał na Shikamaru - Za to ten tutaj oddał kartkę jako trzeci, zaraz po tobie i Sasuke!
- Nie mów tego, to takiego kłopotliwe. - czarnowłosy oparł się o drzewo i przymknął oczy ale przyjaciele od razu wiedzieli, że od środka puszy się jak paw i tylko próbuje udawać luzaka, który nic się nie uczył.
- Co ważniejsze, Tsuyoi-chan! Co ty zrobiłaś! - Naruto wstał i zaczął machać rękami i krzyczeć jak to on miał w zwyczaju gdy był czymś podniecony - Ten głupek Iruka już do końca gapił się na twoją kartkę i nie mógł uwierzyć! Na pewno masz wszystko dobrze! Jesteś niesamowita!
Białowłosa oblała się rumieńcem i machnęła ręką.
- To nic, zarwałam tylko jedną nockę... A jak idzie taijutsu? - zainteresowała się nagle drugim egzaminem i jednocześnie próbowała odplątać swoją broń z włosów.
- Na razie najgorzej poradzili sobie Mao i Sakura-chan. Najlepiej oczywiście Sasuke, wydawać się mogło, że nawet pokona nauczyciela. No i jeszcze Kobuki-kun, Prawy Brat rozjuszył go nazywając "małą bronią" i prawie stracił rękę... - mruknął Naruto trochę niezadowolony - W sumie po Kibie zostaliśmy tylko my.
- Um - kiwnęła głową dziewczyna i chwyciła swoje nunchako z niewielką ilością białych włosów. Była trochę niespokojna i zdenerwowana, naprawdę chciała wygrać zakład (który w sumie nie był zakładem, ale Tsuyoi wszystko bierze na serio i wszędzie próbuje widzieć hazard) jednak czuła, że się przeceniła - nauczyć się materiału na jeden egzamin nie jest trudno, szczególnie, że już nic nie pamięta, chodzi o zasadę wykuć-> zdać-> zapomnieć.
- Uzumaki, może teraz ty? - sensei bandażował sobie rękę po ugryzieniu Akamaru. - Od Ciebie nic nie może mi się stać, nie? - uśmiechnął się złośliwie co sprowokowało blondyna.
- Jeszcze się przekonasz, staruszku!
Shikamaru i Tsuyoi popatrzeli po sobie - lubili Naruto, jednak znali go zbyt dobrze by wiedzieć, że jest silny tylko w gębie, nie jest dobry ani z teorii, ani z praktyki, nie ma jakiejś silnej broni, taktyki czy specjalnego jutsu.
W sumie, nawet jeśli miałby jakieś tajne, silne jutsu i tak by się nie zdało w tym momencie - podczas testu można było używać tylko taijutsu i broni.
Tak jak się spodziewali - chwilę potem Naruto wrócił do nich rozcierając sobie tyłek.
- Widzieliście jak drasnąłem go kunaiem!? Jestem taki zajebisty!
Tsuyoi uśmiechnęła się czule a Shikamaru prychnął.
- Hej! Głupi leniwcu, co miało oznaczać to prychnięcie? Jakbym bił się z tobą to porachowałbym Ci kości!
- Naruto... - zaczęła cicho i niepewnie Tsuyoi - Jeśli zdasz to nauczę Cię wieczorem takiej jednej, super silnej techniki.
Na blondyna oczywiście podziałało to jak marchewka na konia, zaczął podskakiwać na siedząco i cieszyć się głośno.
- Na pewno zdam, uwierz we mnie, Tsuyoi-chan!
- Tsuyoi-chama*, twoja kolej.

*połączenie chan i sama, zwrot do osoby młodszej, którą darzy się szacunkiem